Niedawno odkryłem, że zachowuję się, jakbym krążył wokół "zdobyczy". Zdałem sobie sprawę, że oglądając ogłoszenia, nigdy nie idę od razu do dziewczyny, do której chciałbym pójść najbardziej. Zawsze wybieram te, które są na dalszych miejscach mojej "listy życzeń", jakbym bał się, że jednak się rozczaruję, a może jakbym chciał ją sobie zostawić na później... Niestety wielokrotnie nie udawało mi się w końcu dostać do mojej "numer jeden" - gdyż zanim zdecydowałem się, jej ogłoszenie znikało lub przenosiło się w inny rejon kraju. Tym razem, po ostatniej wpadce z amatorką, postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Najpiękniejsza, najlepiej zapowiadająca się i, niestety, najdroższa.
Zadzwoniłem do "Sandry". Usłyszałem prezentację i cennik wymawiane szybkim, znudzonym głosem. No tak, pomyślałem, potwierdza się to, co znam od lat. Im młodsza dziewczyna, tym bardziej znudzona. Niedawno, w rozmowie z "Karoliną", poczułem się, jakbym dzwonił do ekskluzywnej divy z filmu o luksusowych prostytutkach. Miała taki głos i tak ładnie opisała co można, a czego nie - pomyślałem, że zadzwoniłem na sex-telefon. A tu - maszynowo wydukany cennik. Ledwo zdołałem wyłapać adres, pod który mam przyjechać. Dotarłem nieco za wcześnie, ale miałem jeszcze okazję popatrzeć z samochodu na piękną brunetkę, która przeszła przed moim samochodem. Fantastyczna figura, a poruszała się jak modelka. No dobrze, ale nie dla zaspokojenia oczu, lecz ciała tu przybyłem. Poszedłem do drzwi, gdzie będąc w centrum obserwacji kamer monitoringu, zadzwoniłem do mojej dzisiejszej wybranki, by podała numer mieszkania. Nie odbierała telefonu, aż tu nagle... przed szklanymi drzwiami zobaczyłem tą piękną brunetkę, którą widziałem już wcześniej. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnęła telefon, odebrała, i... usłyszałem głos w telefonie.
- Hej, już tu jestem. O, to Ty! - pomachałem do niej przez szybę.
Ona pomachała mi z uśmiechem, otworzyła, przeprosiła za spóźnienie i pociągnęła mnie za sobą. Byłem zdumiony, pamiętając te wszystkie zabiegi innych dziewcząt, wykonywane po to, by nikt z sąsiadów nie widział ani ich, ani klientów. A ona tak po prostu idzie ze mną do windy, wjeżdża na piętro, prowadzi gmatwaniną korytarzy i szuka klucza przez dobrą minutę, to wszystko z uśmiechem na ustach rozmawiając ze mną. Powiedziała, że właściwie ma dzisiaj wolne, ale musiała przyjechać po książkę, więc skoro już dzwoniłem, postanowiła się ze mną spotkać.
Sandra poszła się przebrać, ja poszedłem pod prysznic. A później ona. A jeszcze później mało nie padłem z wrażenia. Weszła ubrana w mundurek "pokojówki". Wyglądała cudownie, a odkąd pamięcią sięgam nie zdarzało się często, by dziewczyna ubierała się specjalnie w seksowne ciuszki na spotkanie z klientem. A teraz stałem oniemiały z wrażenia, gapiąc się na nią, jej cudne, duże oczy i długie, czarne rzęsy...
Wygladała jak anioł. I jak prawdziwa anielica, która właśnie zrzuciła skrzydła, użyła swoich ust. Przy okazji starała się przyjąć taką pozycję, by jej ciało było dla mnie jak najbardziej dostępne. Niesamowita i tak rzadko spotykana inicjatywa. Gdy zapytałem o coś, co chciałbym zrobić, odpowiedziała miłym tonem: "oczywiście, przecież za to mi płacisz, jestem twoja". I nie wyczułem w jej głosie niczego nieprzyjemnego. Takie podejście to naprawdę rzadkość, szczególnie u tak młodych kobiet.
Gdy już skończyłem, mogłem się spodziewać, że da mi ręcznik papierowy i zapyta, czy chcę skorzystać z łazienki. Ale nie - ona położyła się obok mnie! Zaczęliśmy rozmawiać i wiedziałem, że ta dziewczyna naprawdę szanuje to, że zapłaciłem za pół godziny, nawet, jeśli dzięki jej niesamowitej urodzie skończyłem w dziesięć minut. To jednak nie był koniec niespodzianek. Kiedy już wstałem, zapytała, czy mógłbym ją podwieźć na dworzec. I znowu wyobraziłem sobie te 90% poprzednich spotkań, kiedy panna wygląda przez wizjer w drzwiach, by upewnić się że kiedy wyjdę, nikt tego nie zauważy. A Sandra bez skrępowania wyszła ze mną z mieszkania i podwiozłem ją na dworzec. Przy okazji mogłoby się wydawać, że tak cudowną dziewczynę chciałbym porwać, bo jakby na życzenie zaciął się zamek w drzwiach i nie mogła wyjść. Z zewnątrz musiało to jednak wyglądac znacznie lepiej, bo wypuściłem ją w iście dżentelmeńskim stylu, otwierając drzwi od zewnątrz. A ja odjechałem z uczuciem, że dawno nie wydałem pieniędzy tak dobrze, że miłe dziewczyny w tym zawodzie to nie taka rzadkość, i że dzięki zapomnianej książce, przeżyłem coś fajnego. Właśnie tak wyobrażam sobie te rzadkie zjawisko, jakim jest GFE. Pomyślałem też, że to pierwsza dziewczyna od wielu lat, do której chciałbym wrócić. Ale.... czy przez to nie złamałbym zasad? I co ważniejsze, czy bez jej pomocy trafię w tym labiryncie do jej mieszkania?
cienka linia chlopie
OdpowiedzUsuńpo latach znow tego szukam
Witam,
OdpowiedzUsuńna wstępie napiszę, że jestem osobą, która prawie nigdy nie wypowiada się w internecie na jakichkolwiek blogach, portalach itd., natomiast ilość zbiegów okoliczności związaną z Twoim blogiem jest tak powalająca, że tym razem zrobię wyjątek:)
Pierwszym zbiegiem okoliczności jest to, że zupełnie przypadkiem (szukałem znaczenia słowa GFE, a Twój blog wyskoczył mi jako pierwszy w googlu)natrafiłem na Twój blog akurat w momencie, w którym planuję rozpocząć swoją przygodę z płatnym seksem.
W związku z powyższym Twoje historie pochłonąłem w pół godziny i tak jak początkowo się jeszcze wahałem (nie miałem pojęcia jak to wygląda od kuchni) tak teraz po lekturze jestem przekonany, że tego właśnie chce.
Od jakiegoś czasu ten pomysł nie dawał mi spokoju, więc jakiś tydzień temu zacząłem sobie wyszukiwać stron z anonsami.
Po pierwszym zdumieniu związanym z tym ile tego jest i jak dokładnie to wszystko jest opisane z cenami, zdjęciami, ofertą i adresami (sic!), zacząłem coraz bardziej przekonywać siebie samego, że chce to zrobić.
Moja historia jest zgoła inna od Twojej aczkolwiek znalazłem tutaj kilka podobieństw. Jednak to, co po pierwszym zdziwieniu wywołało u mnie szeroki uśmiech na twarzy i ostatecznie przekonało mnie do zostawienia u Ciebie komentarza był Twój stosunek do kobiet i do zaspokajania ich potrzeb.
Od lat (mam 25, od mniej więcej 7 zgłębiam tajniki seksu)znajomi (męscy) dawali mi do zrozumienia, że moje podejście do seksu jest co najmniej dziwne.
Dla mnie w seksie ogromne znaczenie ma zaspokojenie partnerki, wprost uwielbiam schodzić na dół, smakować jej, czuć jak coraz głośniej oddycha, pojękuje, wije się, aż w końcu dochodzi - zaciskając nogi na mojej głowie i to gdy prosi żebym w końcu przestał, bo ona już nie może wytrzymać:)
Tak naprawdę często po tym wszystkim nie muszę już nawet uprawiać nią seksu! (a na dół schodzę zazwyczaj na początku)
Znamienne jest, że odbieram za największą obelgę jak dziewczyna udaje i zdarzyło mi się nawet raz po czymś takim ubrać się i wyjść;)
Podsumowując teraz po przeczytaniu Twoich historii wiem, że nie jestem dziwny i jestem zupełnie już przekonany, że robię dobrze.
Dzięki za tego bloga, pisz jak najczęściej, bo nie tylko treść ciekawa ale i sposób pisania sprawia, że czyta się to z przyjemnością!
Acha i nie dziw się po tym co piszesz, że w gronie Twoich czytelników są głównie kobiety, bo o ile męska cześć moich znajomych mnie nie może zrozumieć o tyle żeńska jest zazwyczaj zachwycona;)
Dzisiaj zakupiłem nową kartę do kom, wybrałem już dziewczynę, zaraz do niej dzwonie i umawiam się na jutro na swój "pierwszy raz";) życz mi powodzenia!
Pozdrawiam
M
PS.
Wiem, że długie ale mam nadzieję że przebrniesz, bo jak w mowie tak i w piśmie trochę gaduła jestem:D
Ja lubię czytać długie wypowiedzi, tym bardziej, że aż zaczynam dostrzegać (pewnie niespecjalną, nie oszukuję sam siebie) wartość mojego bloga dla innych:)
UsuńPanowie płacący za seks mają zwykle zupełnie inny stosunek do kobiet niż Ty, czy pewnie i ja, traktują seks, a może to tacy ludzie jak my rzadko decydują się na to, żeby za seks płacić. Ale na pewno jest to bardzo ciekawe doświadczenie, pod warunkiem, że wiesz na co się decydujesz i nie zrazisz się, jeśli pierwszy raz okaże się beznadziejny. Cóż, mało która pani w tym zawodzie tak naprawdę się stara.
Powodzenia i mam nadzieję, że napiszesz o swoich wrażeniach!
Super opowiadanie, szkoda, że tak naprawdę takich dziewczyn nie ma.
OdpowiedzUsuńTakie dziewczyny są i wciąż w to wierzę:) Po czasie zdałem sobie sprawę, że ta akurat dziewczyna miała właśnie wolny dzień i byłem jej jedynym klientem, wcale nie musiała się ze mną spotykać, mieszkanie było puste (koleżanka też miała wolne) - stąd wniosek, że traktowała mnie zupełnie inaczej niż klientów na co dzień (a miała ich tyle, że telefonu nie miała czasu odbierać telefonu). Wiem to też od innych jej klientów, choć i tak miała wyjątkowo dobre notowania.
UsuńA czemu już nie piszesz?
OdpowiedzUsuńżal mi trochę Was, że wierzycie w takie mrzonki jak GFE. Nawet jak dziewczyna jest miła, to pamiętajcie, że to tylko jej praca.
OdpowiedzUsuńSam zacząłem swoje życie erotyczne z prostytutką. Myślę, że byłem od nich uzależniony. Cieszę się, że po 7 latach udało się odciąć. Chociaż czasami wraca słabość i przeglądam roksę, odloty, czy czytam opinie na garsonierze. Zawsze jednak jeśli już ciężko jest się oprzeć obrzydzam sobie decyzję myślami o HIV czy chorobach wenerycznych.
GFE to nie mrzonki. GFE oznacza tylko tyle, że dziewczyna bardzo dobrze wykonuje swoją pracę. Nikt tu w żadne mrzonki nie wierzy.
UsuńCo do chorób... wydawało by się, że kobiety w tym zawodzie dbają o swoje zdrowie, używają prezerwatyw itp. ale to nie zawsze prawda. Myślę, że wiem o tym dość dużo. Cała zabawa polega na tym, żebyś to Ty, jako klient, nie wykraczał poza pewne granice, bardziej zawężone od tych, które ustala prostytutka. Szansa na złapanie czegoś to po prostu statystyka, trzeba więc tą szansę zminimalizować. Jeśli o HIV chodzi, szansa ta jest bardzo (bardzo) mała przy odpowiedniej ostrożności, nawet zakładając że połowa prostytutek jest nosicielkami (na Ukrainie bodajże tak jest, nie znam statystyk z Polski). Prawdę mówiąc bardziej przejmowałbym się czymś innym....ale to już zaczyna wykraczać poza odpowiedź na twój komentarz. W każdym razie, dobrze że się wyleczyłeś z nałogu. Ja w sumie nie mogę, wbrew tytułowi bloga, nazwać tego nałogiem. To raczej dobrze przemyślana i zaplanowana zabawa. Coś jak kino. Lubisz tam chodzić, czasem masz wielką ochotę zobaczyć jakiś film, ale przeważnie wybierasz telewizor. Ty pozostajesz telewidzem, a ja być może wciąż czuję magię kina:)
Pozdrawiam:)