Niedawno odkryłem, że zachowuję się, jakbym krążył wokół "zdobyczy". Zdałem sobie sprawę, że oglądając ogłoszenia, nigdy nie idę od razu do dziewczyny, do której chciałbym pójść najbardziej. Zawsze wybieram te, które są na dalszych miejscach mojej "listy życzeń", jakbym bał się, że jednak się rozczaruję, a może jakbym chciał ją sobie zostawić na później... Niestety wielokrotnie nie udawało mi się w końcu dostać do mojej "numer jeden" - gdyż zanim zdecydowałem się, jej ogłoszenie znikało lub przenosiło się w inny rejon kraju. Tym razem, po ostatniej wpadce z amatorką, postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Najpiękniejsza, najlepiej zapowiadająca się i, niestety, najdroższa.
Zadzwoniłem do "Sandry". Usłyszałem prezentację i cennik wymawiane szybkim, znudzonym głosem. No tak, pomyślałem, potwierdza się to, co znam od lat. Im młodsza dziewczyna, tym bardziej znudzona. Niedawno, w rozmowie z "Karoliną", poczułem się, jakbym dzwonił do ekskluzywnej divy z filmu o luksusowych prostytutkach. Miała taki głos i tak ładnie opisała co można, a czego nie - pomyślałem, że zadzwoniłem na sex-telefon. A tu - maszynowo wydukany cennik. Ledwo zdołałem wyłapać adres, pod który mam przyjechać. Dotarłem nieco za wcześnie, ale miałem jeszcze okazję popatrzeć z samochodu na piękną brunetkę, która przeszła przed moim samochodem. Fantastyczna figura, a poruszała się jak modelka. No dobrze, ale nie dla zaspokojenia oczu, lecz ciała tu przybyłem. Poszedłem do drzwi, gdzie będąc w centrum obserwacji kamer monitoringu, zadzwoniłem do mojej dzisiejszej wybranki, by podała numer mieszkania. Nie odbierała telefonu, aż tu nagle... przed szklanymi drzwiami zobaczyłem tą piękną brunetkę, którą widziałem już wcześniej. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnęła telefon, odebrała, i... usłyszałem głos w telefonie.
- Hej, już tu jestem. O, to Ty! - pomachałem do niej przez szybę.
Ona pomachała mi z uśmiechem, otworzyła, przeprosiła za spóźnienie i pociągnęła mnie za sobą. Byłem zdumiony, pamiętając te wszystkie zabiegi innych dziewcząt, wykonywane po to, by nikt z sąsiadów nie widział ani ich, ani klientów. A ona tak po prostu idzie ze mną do windy, wjeżdża na piętro, prowadzi gmatwaniną korytarzy i szuka klucza przez dobrą minutę, to wszystko z uśmiechem na ustach rozmawiając ze mną. Powiedziała, że właściwie ma dzisiaj wolne, ale musiała przyjechać po książkę, więc skoro już dzwoniłem, postanowiła się ze mną spotkać.
Sandra poszła się przebrać, ja poszedłem pod prysznic. A później ona. A jeszcze później mało nie padłem z wrażenia. Weszła ubrana w mundurek "pokojówki". Wyglądała cudownie, a odkąd pamięcią sięgam nie zdarzało się często, by dziewczyna ubierała się specjalnie w seksowne ciuszki na spotkanie z klientem. A teraz stałem oniemiały z wrażenia, gapiąc się na nią, jej cudne, duże oczy i długie, czarne rzęsy...
Wygladała jak anioł. I jak prawdziwa anielica, która właśnie zrzuciła skrzydła, użyła swoich ust. Przy okazji starała się przyjąć taką pozycję, by jej ciało było dla mnie jak najbardziej dostępne. Niesamowita i tak rzadko spotykana inicjatywa. Gdy zapytałem o coś, co chciałbym zrobić, odpowiedziała miłym tonem: "oczywiście, przecież za to mi płacisz, jestem twoja". I nie wyczułem w jej głosie niczego nieprzyjemnego. Takie podejście to naprawdę rzadkość, szczególnie u tak młodych kobiet.
Gdy już skończyłem, mogłem się spodziewać, że da mi ręcznik papierowy i zapyta, czy chcę skorzystać z łazienki. Ale nie - ona położyła się obok mnie! Zaczęliśmy rozmawiać i wiedziałem, że ta dziewczyna naprawdę szanuje to, że zapłaciłem za pół godziny, nawet, jeśli dzięki jej niesamowitej urodzie skończyłem w dziesięć minut. To jednak nie był koniec niespodzianek. Kiedy już wstałem, zapytała, czy mógłbym ją podwieźć na dworzec. I znowu wyobraziłem sobie te 90% poprzednich spotkań, kiedy panna wygląda przez wizjer w drzwiach, by upewnić się że kiedy wyjdę, nikt tego nie zauważy. A Sandra bez skrępowania wyszła ze mną z mieszkania i podwiozłem ją na dworzec. Przy okazji mogłoby się wydawać, że tak cudowną dziewczynę chciałbym porwać, bo jakby na życzenie zaciął się zamek w drzwiach i nie mogła wyjść. Z zewnątrz musiało to jednak wyglądac znacznie lepiej, bo wypuściłem ją w iście dżentelmeńskim stylu, otwierając drzwi od zewnątrz. A ja odjechałem z uczuciem, że dawno nie wydałem pieniędzy tak dobrze, że miłe dziewczyny w tym zawodzie to nie taka rzadkość, i że dzięki zapomnianej książce, przeżyłem coś fajnego. Właśnie tak wyobrażam sobie te rzadkie zjawisko, jakim jest GFE. Pomyślałem też, że to pierwsza dziewczyna od wielu lat, do której chciałbym wrócić. Ale.... czy przez to nie złamałbym zasad? I co ważniejsze, czy bez jej pomocy trafię w tym labiryncie do jej mieszkania?
Z pamiętnika seksoholika
Kolejny blog, którego tematem przewodnim jest seks
poniedziałek, 10 grudnia 2012
czwartek, 6 grudnia 2012
9. Liga amatorska
Zawsze byłem przekonany, że cichodajki to wyższa liga w płatnym seksie. GFE* dla ubogich. Kobiety, które to coś dają, dają to za pieniądze, ale robią to amatorsko (znaczy - wg tej opinii - dobrze i z zaangażowaniem).Idąc dalej tym tokiem rozumowania, przy takiej dziewczynie można poczuć się jak zdobywca - wszak to ja ją poznałem, ja zdobyłem jej numer, ja namówiłem na seks. Mogę czuć się, jakbym ją poderwał - i jakby ona nie oczekiwała w zamian pieniędzy. A może oczekiwała nie tylko ich. To pewnie dlatego tylu "sponsorów" na czacie. Każdy chce, aby właśnie na czat weszła dziewczyna, która dopiero co zdecydowała, że chce dorobić na ciuszki i zgłosi się akurat do niego. A on będzie jej jedynym sponsorem, a może nawet naciągnie ją na coś za darmo, bo przecież taki ogier z niego? Oczywiście on ma swoje wymagania: ona ma być ładna, młoda (najlepiej zbyt młoda), brać nie więcej niż 50 zł za spotkanie, a najlepiej mieć jeszcze własne lokum.
Cóż... ja takich wymagań nigdy nie miałem, a moje doświadczenie w tym względzie raczej miło wspominam. Po kilku latach stwierdziłem, że czas znów skorzystać z usług amatorki. Poznałem ją na czacie. Mówiła, jaka to ona ładna, że ostatnio ktoś jej na dyskotece 2000 zł za noc zaproponował. Albo to "ściema" jakich wiele, albo jednak będzie Gwiazdka w tym roku.
- Na dyskotece? To ile Ty masz lat? - pytam
- 35.
Była ode mnie kilka lat starsza, trochę to nie w moim stylu, ale słowo się rzekło: nie będę miał wymagań. Kobieta to kobieta. Powiedziała, że ma męża i dzieci, a skoro swego ślubnego już zdradziła, to dlaczego nie miałaby tego zrobić jeszcze raz - tym razem dla pieniędzy? Podejście zdrowe. W porządku, spróbujemy, zobaczymy... a przy okazji komuś rogi przyprawimy.
Umówiliśmy się na rano ... o zgrozo... przed szkołą do której właśnie odprowadziła swojego syna. To naprawdę głupie uczucie siedzieć w samochodzie przed podstawówką w oczekiwaniu na seks. Kiedy przyszła, stwierdziłem co następuje:
1. Na tej dyskotece lało się za dużo alkoholu.
2. Podszedł do niej facet i to on proponował siebie za 2000 zł, co nie zmienia punktu 1.
Ładna jednak nie była, może podoba się starszym facetom, ale nie mnie. Chyba zdała sobie sprawę, że jestem od niej jednak sporo młodszy, nie tylko kilka lat, i że w moich oczach pożądania nie widać, choć oczy podobno mam ładne, więc powinna coś w nich dostrzec. A propos oczu... "masz ładne oczy" to standardowy komplement u prostytutek? Chociaż....nie. Nie tylko one mi to mówiły.... a może ja TYLKO oczy mam ładne?
Tak więc nawet moje myśli nie były przy niej. Ale skoro i tak miałem już ochotę, a głupio mi było wyprosić ją z samochodu, postanowiłem spróbować. Tym bardziej, że stawka od razu poszła w dół o 75%, a przed świętami taka promocja to chyba ewenement! No dobrze, pomyślałem, może to ona tego potrzebuje bardziej niż ja? Ruszamy w drogę.
W znanym mi wcześniej Bardzo Ustronnym Miejscu, było bardzo ustronnie. Poza faktem, iż ktoś zrobił sobie tam wysypisko śmieci. Ale było je widać tylko z przednich siedzeń samochodu. Szybko więc przenieśliśmy się do tyłu. Rozbieranie się trwało wyjątkowo długo. Jak można, będąc przygotowanym na seks w samochodzie, założyć na siebie tak skomplikowane ubrania? Wyczułem duże podniecenie u mojej partnerki, ale mimo starań nie potrafiłem jej zadowolić - co wynikało chyba z jej oporów przed zmianami pozycji czy też pomagania sobie ustami, małej ilości miejsca i sam nie wiem czego jeszcze. Może ona tak naprawdę sama nie wiedziała, czego chce? Seksu? Kasy? Odhaczenia sobie w kalendarzu "zdradziłam męża"? Po wszystkim powiedziała, że mam zachować jej numer i dzwonić.... a ja nie powiedziałem, że nie ma na co liczyć. Czułem jakiś niesmak. Pewnie stąd, że nie była szczególnie zadbana i czułem smak papierosów oraz olbrzymiej ilości kiepskich perfum. Tak, teraz zapewne każda osoba uprawiająca najstarszy zawód powie: "No widzisz, a jak my się czujemy, gdy dzień w dzień przychodzą dziesiątki takich facetów a musimy ich obsłużyć?" No i to jest niedoceniane w waszym zawodzie, drogie dziewczyny. Każdy zasługuje na trochę szczęścia, a wy je dajecie nawet takim panom, którzy nie potrafią sobie poradzić ze schludnym wyglądem. Ta pani zapewne też chciała spróbować szczęścia, być może jej je dałem... tego nie wiem. W chwili, gdy ją odwoziłem pod szkołę, myślałem tylko o tym, z kim by się umówić by nieco zatrzeć tą negatywną dawkę przeżyć, jakich właśnie doświadczyłem. Coś pozytywnego też oczywiście było - w końcu seks to seks (podobno) i jakieś tam potrzeby zostały zaspokojone. A teraz czas na przyjemniejsze doznania. Idę na "roksę".
*GFE - Girlfriend Experience. To wtedy, gdy prostytutka jest tak PRO, że czujesz się przy niej jak przy własnej dziewczynie. Zjawisko rzadsze niż śnieg w Wigilię, a prawdopodobieństwo jego wystąpienia powinno być wprost proporcjonalne do stawki godzinowej. Niestety nie jest i zależy od wielu innych czynników, takich jak: usposobienie, nastrój, czas do PMS, ilość klientów w danym dniu itp. Kobiety są po prostu skomplikowane.
Cóż... ja takich wymagań nigdy nie miałem, a moje doświadczenie w tym względzie raczej miło wspominam. Po kilku latach stwierdziłem, że czas znów skorzystać z usług amatorki. Poznałem ją na czacie. Mówiła, jaka to ona ładna, że ostatnio ktoś jej na dyskotece 2000 zł za noc zaproponował. Albo to "ściema" jakich wiele, albo jednak będzie Gwiazdka w tym roku.
- Na dyskotece? To ile Ty masz lat? - pytam
- 35.
Była ode mnie kilka lat starsza, trochę to nie w moim stylu, ale słowo się rzekło: nie będę miał wymagań. Kobieta to kobieta. Powiedziała, że ma męża i dzieci, a skoro swego ślubnego już zdradziła, to dlaczego nie miałaby tego zrobić jeszcze raz - tym razem dla pieniędzy? Podejście zdrowe. W porządku, spróbujemy, zobaczymy... a przy okazji komuś rogi przyprawimy.
Umówiliśmy się na rano ... o zgrozo... przed szkołą do której właśnie odprowadziła swojego syna. To naprawdę głupie uczucie siedzieć w samochodzie przed podstawówką w oczekiwaniu na seks. Kiedy przyszła, stwierdziłem co następuje:
1. Na tej dyskotece lało się za dużo alkoholu.
2. Podszedł do niej facet i to on proponował siebie za 2000 zł, co nie zmienia punktu 1.
Ładna jednak nie była, może podoba się starszym facetom, ale nie mnie. Chyba zdała sobie sprawę, że jestem od niej jednak sporo młodszy, nie tylko kilka lat, i że w moich oczach pożądania nie widać, choć oczy podobno mam ładne, więc powinna coś w nich dostrzec. A propos oczu... "masz ładne oczy" to standardowy komplement u prostytutek? Chociaż....nie. Nie tylko one mi to mówiły.... a może ja TYLKO oczy mam ładne?
Tak więc nawet moje myśli nie były przy niej. Ale skoro i tak miałem już ochotę, a głupio mi było wyprosić ją z samochodu, postanowiłem spróbować. Tym bardziej, że stawka od razu poszła w dół o 75%, a przed świętami taka promocja to chyba ewenement! No dobrze, pomyślałem, może to ona tego potrzebuje bardziej niż ja? Ruszamy w drogę.
W znanym mi wcześniej Bardzo Ustronnym Miejscu, było bardzo ustronnie. Poza faktem, iż ktoś zrobił sobie tam wysypisko śmieci. Ale było je widać tylko z przednich siedzeń samochodu. Szybko więc przenieśliśmy się do tyłu. Rozbieranie się trwało wyjątkowo długo. Jak można, będąc przygotowanym na seks w samochodzie, założyć na siebie tak skomplikowane ubrania? Wyczułem duże podniecenie u mojej partnerki, ale mimo starań nie potrafiłem jej zadowolić - co wynikało chyba z jej oporów przed zmianami pozycji czy też pomagania sobie ustami, małej ilości miejsca i sam nie wiem czego jeszcze. Może ona tak naprawdę sama nie wiedziała, czego chce? Seksu? Kasy? Odhaczenia sobie w kalendarzu "zdradziłam męża"? Po wszystkim powiedziała, że mam zachować jej numer i dzwonić.... a ja nie powiedziałem, że nie ma na co liczyć. Czułem jakiś niesmak. Pewnie stąd, że nie była szczególnie zadbana i czułem smak papierosów oraz olbrzymiej ilości kiepskich perfum. Tak, teraz zapewne każda osoba uprawiająca najstarszy zawód powie: "No widzisz, a jak my się czujemy, gdy dzień w dzień przychodzą dziesiątki takich facetów a musimy ich obsłużyć?" No i to jest niedoceniane w waszym zawodzie, drogie dziewczyny. Każdy zasługuje na trochę szczęścia, a wy je dajecie nawet takim panom, którzy nie potrafią sobie poradzić ze schludnym wyglądem. Ta pani zapewne też chciała spróbować szczęścia, być może jej je dałem... tego nie wiem. W chwili, gdy ją odwoziłem pod szkołę, myślałem tylko o tym, z kim by się umówić by nieco zatrzeć tą negatywną dawkę przeżyć, jakich właśnie doświadczyłem. Coś pozytywnego też oczywiście było - w końcu seks to seks (podobno) i jakieś tam potrzeby zostały zaspokojone. A teraz czas na przyjemniejsze doznania. Idę na "roksę".
*GFE - Girlfriend Experience. To wtedy, gdy prostytutka jest tak PRO, że czujesz się przy niej jak przy własnej dziewczynie. Zjawisko rzadsze niż śnieg w Wigilię, a prawdopodobieństwo jego wystąpienia powinno być wprost proporcjonalne do stawki godzinowej. Niestety nie jest i zależy od wielu innych czynników, takich jak: usposobienie, nastrój, czas do PMS, ilość klientów w danym dniu itp. Kobiety są po prostu skomplikowane.
czwartek, 29 listopada 2012
Nie całkiem na temat
Witam czytelników, a czytelniczki szczególnie. Wiem, że tu jesteście, dostaję dużo maili, a co zaskakujące, prawie wszystkie od kobiet. I przez cały czas prowadzenia bloga, otrzymałem zaledwie DWA krytyczne e-maile. Jeden krytyczny fanatycznie, drugi moralnie. A cała reszta, lekko licząc kilkadziesiąt, w większości pełna była ciekawości, pozytywnych uwag, bądź też lekkich "zawodów" w stylu: myślałam, że będzie tu więcej erotyki.
Jak to jednak jedna z czytelniczek zauważyła: "czasem już brak Ci pomysłu, a na pewno masz wiele do opisania." Właśnie w tym rzecz. Po okresie przełamywania barier, zachwytu nad nowymi odkryciami, nastąpił okres rutyny. Nie, nie dosłownie rutyny, ale biorąc pod uwagę powtarzalność tych spotkań i ich przebieg, niemalże rytualny (wybór ogłoszenia, dwa telefony, prysznic, seks, papa, do zobaczenia, buziak) po prostu nie miałem co opisywać....no chyba, że opisywałbym, za oczekiwaniami Czytelniczki, ich przebieg. Być może i tak zrobię...
Na razie jednak chciałbym powiedzieć coś o sobie. Tak, by nie odczytywano mnie i mnie podobnych, jako zboczeńców. Nie powiem nic o mojej rodzinie i 5-ce dzieci, przedstawię tylko kilka ogólników.
Mam już 30 lat, a pierwszy wpis z tego bloga pochodzi z okresu, gdy miałem ich tylko 23. Dopiero wtedy poznałem magię seksu. I to wtedy seks uzależnił mnie, choć, jak dowiedziałem się właśnie z zaprzyjaźnionego bloga Oliwii, seksoholikiem, pomimo chęci, nie jestem. Poza tym nie jestem bogaty i nie szastam gotówką. Mam szczęście mieć zarobek uchodzący za "średnią krajową", ale wcale nie jest dla mnie niczym zapłacić stówkę lub dwie za seks. Ale robię sobie prosty rachunek: kino + kolacja - stówka. Nieduże zakupy codzienne - stówka. Tankowanie do pełna - nie będę się brzydko wyrażać, ale trzy stówki. Seks z fantastyczną kobietą... 150? To dużo? Nie!
Czy jestem zboczony? Czy seks jest zboczeniem? Odkąd zrozumiałem moją potrzebę seksu, choć jestem całkiem "straight", zrozumiałem też potrzebę wszystkich ludzi do spełniania swoich erotycznych marzeń, czy to męsko-damskich, męsko-męskich, damsko-damskich, uległych i dominujących, dosłownie wszystkich, które niczego na nikim nie wymuszają. Ja akurat takich potrzeb nie mam. Moją potrzebą jest być blisko kobiety, całować jej ciało, szukać miejsc, które dają jej rozkosz, całować jej uda jednocześnie pieszcząc jej piersi. Zejść pomiędzy pośladki, i to nie tylko dlatego, że lubię smak poślaków. Uwielbiam te poczucie intymności, tego, że już bliżej nie można być, i tego, że pragnę jej tak bardzo. Dochodzić językiem wyżej i coraz bliżej, szukając tego miejsca, gdzie usłyszę jęk i czuję zaciskające się nogi na mojej głowie. To jest to, czego pragnę. I podnieca mnie to tak mocno, że aż wstyd mi, iż czuję się, jakbym miał skończyć już teraz, bez wchodzenia w Nią...
I mam nadzieję, że moja kochanka właśnie wtedy dochodzi i nie potrzebuje niczego więcej, bo ja, w mojej świadomości, nie potrzebuję. Potrzebuję wejścia w tą cudowną kobietę i bycia z nią ... w niej ... choć nie potrzebuję nieskończenie długich ruchów tam i z powrotem i zmian pozycji. Potrzebuję fizycznego finiszu, ale po tej eksplozji wrażeń nie jest to dla mnie aż tak istotna sprawa. Choć gdy to kobieta tego pragnie, staram się jak mogę i staram się ile mogę "wytrzymać" ;)
Wiem, z seksem płatnym z góry, tak nie jest. A raczej, przeważnie tak nie jest. Kobieta nie pragnie przyjemności, Nie muszę się starać. Powinienem zrobić raz dwa co należy i wyjść. I często tak właśnie robię. Ale mimo wszystko uwielbiam te spotkania, a zawód prostytutki uważam za jeden z ważniejszych i bardzo potrzebnych społecznie. Prostytutek jest coraz więcej. Jak zaczynałem, ogłoszenia prawie wyłącznie dotyczyły miasta wojewódzkiego. Teraz w każdym mieście powiatowym jest przynajmniej kilka ogłaszających się dziewczyn. Wiem, że te dziewczyny jeżdżą z miejsca na miejsce, bo ogłoszenia zmieniają się, a lokale te same. Ale nie wnikam w sprawy organizacyjne. W zasadzie ceny też spadły. 10 lat temu pół godziny kosztowało około 80-100zł, godzina 120. Teraz pół godziny to 120-130 zł, godzina 150. Wyjątkowo, niektóre "ekskluzywne" dziewczyny żądają 200zł za godzinę. Nie mam tu na myśli bardzo ekskluzywnych, bo na takie mnie nie stać:) Ale ceny tych "zwykłych" usług wzrosły nieznacznie w porównaniu właśnie do kosztów innych, nieerotycznych przyjemności. Wzrosła też ilość tak zwanych "cichodajek", niestety popyt wzrósł nieproporcjonalnie, a poszukiwacze przygód, nie zawsze chętni wydać pieniążki, zalewają popularne niegdyś czaty lokalne na interii. Oj, ja sam wczoraj miałem takiego ładnego nicka, zawierającego trzy elementy: "on", mój wiek, "sponsor". Dziwne, nie dostałem bana, ale znalazłem chętną... ale o tym już następnym razem.
Ach... dla tych, którzy pytają skąd jestem: Pozdrawiam z regionu pełnego pozytywnej energii ;)
poniedziałek, 6 lutego 2012
8. Czaterianka
Szukałem nowych doznań. Wpadłem na genialny pomysł. Cichodajki.
O ile w świecie blokowych burdelików czułem się prawie jak ryba w wodzie, a zorganizowanych "klubów nocnych" spróbowałem, sztuk 1, to nie miałem jeszcze przyjemności z dziewczyną nie ogłaszającą się w serwisach erotycznych. Mam na myśli dziewczyny, które robią to z nieznajomymi. Czat Interii słynął z możliwości znalezienia takich właśnie okazji.
Tak więc po kilkunastu pełnych oburzenia odpowiedziach, jaki to niemoralny jestem, oraz po kilku banach na czacie, poznałem pewną młodą dziewczynę. Kamilę. Twierdziła, że ma lat 19, i że nie robiła tego jeszcze za pieniądze, ale chciałaby spróbować. Mieszkała z rodzicami, więc w grę wchodzi tylko auto. Umówiliśmy się na wieczór, na przystanku autobusowym w jej dzielnicy. Rozmawialiśmy pół godziny przez telefon, więc miałem pewność, że to nie żaden żartowniś. Kiedy podjechałem na przystanek, uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem jak ona wygląda. Cóż, najwyżej ucieknę. Tylko jak poznam, że ona to ona? Ale ona wiedziała, jak wygląda mój samochód. A że rzucał się w oczy, to postanowiłem poczekać. Czekałem, czekałem, dzwoniłem....nie odebrała. Wystawiła mnie? Wróciłem do domu. Następnego ranka, po załatwieniu spraw zawodowych, skorzystałem z usług mojego ulubionego burdeliku, mając znów nadzieję na spotkanie mojej Anielicy z tatuażami. Niestety - znów jej nie było. Ale co tam, znowu miałem szczęście. Śliczna, szczuplutka 20-23 latka, brunetka. Było...fajnie, ale przecież to już znam. Zawsze to samo. Wchodzę, wybieram, płacę, biorę prysznic, "francuz", kilka pozycji, dziewczyna niby się stara, ale widać że lekko znudzona, ubieram się, wychodzę. I to, że dziewczyna ta była naprawdę śliczna, niczego tu nie zmienia. Chciałem więcej emocji, a wszędzie dostawałem zwykły płatny seks. Ale kiedy wyszedłem, odezwał się mój "towarzyski" telefon. To była Kamila. Powiedziała, że nie mogła być bo pokłóciła się z rodzicami i dostała szlaban, ale może dzisiaj się ze mną spotkać. Cóż... rozmowa była całkiem miła, więc postanowiłem spróbować jeszcze raz. Wieczorem podjechałem w umówione miejsce. Tym razem przyszła. Niska blondynka z lekką nadwagą, wyglądająca na maksimum 18 lat. Wsiadła do auta, i spytała czy na pewno chcę z nią jechać, bo jak nie, to może wysiąść. Cóż... naprawdę chciałem z nią jechać. Wyglądała tak ... naturalnie, zupełnie inaczej, niż wszystkie te kobiety które do tej pory spotykałem. Nie była piękna, może nawet nie była zbyt ładna, nie pociągały mnie te dodatkowe kilogramy, ale pociągała mnie jej naturalność. Nawet przez myśl mi przeszło, że to może być jej pierwszy raz. Ruszyłem. Krążyliśmy po mieście, w zasadzie nie wiedziałem jak zacząć i czy w ogóle do tego dojdzie. Rozmawialiśmy o tym co robi. Powiedziała, że uczy się w technikum. Spytałem pół żartem czy ma dowód, ale miała. Nawet pokazała go, dzięki czemu poczułem się trochę pewniej. Miała ochotę na piwo albo drinka. Ja oczywiście nie mogłem pić, zaproponowała więc zatrzymać się na stacji benzynowej. Kupiliśmy sok i wódkę. Kamila nie przejmując się niczym wylała pół soku na parking i dolała wódkę. Czyżby brakowało jej odwagi? Chciała sobie TO ułatwić?
Poprowadziła mnie bocznymi drogami do lasu. Było ciemno, środek zimy, sypał śnieg. Tu na pewno nikt nas nie mógł zobaczyć. Zapytałem, czy nie boi się tak jechać do lasu z obcym facetem. Przecież mógłbym być zboczeńcem, mordercą. Odpowiedziała, że ma tak pojebane życie, pojebanych rodziców i nie ma zbyt wiele do stracenia. Pozwoliła zrobić nam wspólne zdjęcie. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją. A raczej pocałowaliśmy się w tej samej chwili. Po kilku minutach byliśmy rozebrani na tylnym siedzeniu. Jej lekka nadwaga, wbrew moim przypuszczeniom, spowodowała , że poczułem się z nią jeszcze lepiej....jak z prawdziwą kochanką na której mi zależy. To nie był tylko seks za pieniądze. To było coś znacznie więcej, coś więcej niż z tą ślicznotką z którą byłem przed południem. Z drugiej strony, to było ciekawsze niż seks z własną dziewczyną. Może niektórym trudno to zrozumieć, ale to takie uczucie kontroli, że ona robi to co ja chcę, że JA robię to co chcę i wcale nie muszę sprawiać jej przyjemności (choć Bóg mi świadkiem, że chcę). Kiedy skończyliśmy, odwiozłem ją prawie pod dom (nie chciała zdradzić gdzie mieszka). Zanim wysiadła, nieśmiało powiedziała, że coś jej się za te spotkanie należy. A już myślałem, że to nie dla pieniędzy :) Ale naprawdę należało jej się. Zapytałem ile się należy, ale ona w ogóle nie zamierzała się targować! Powiedziała, że może 50zł...czy to nie będzie za dużo? Zatkało mnie. Dałem jej 50 zł i jeszcze kartę z doładowaniem do telefonu (mieliśmy tą samą sieć) za 25zł. Powiedziała, żebym jeszcze kiedyś zadzwonił jak będę miał ochotę, zabrała "sok" i poszła.
To był najtańszy płatny seks jaki mi się przytrafił. Czego jeszcze chcieć? Ale ja byłem wtedy taki głupi...żądny przygód i kolejnych dziewczyn, zapomniałem o Kamili, a jej numer gdzieś przepadł. I żałuję tego do dziś. Do dziś zastanawiam się, czy ona zrobiła to dla tych kilku złotych, czy może także dlatego, że sama tego chciała a nie miała z nim - bo wątpię, by należała do rozchwytywanych dziewcząt. I naprawdę żałuję, bo straciłem dziewczynę, która chciała być moja na każde skinienie. Za cenę bukietu kwiatów, bez randek i wszystkich tych starań, na które nie miałem ochoty. Ale wtedy dla mnie liczyło się to, że moje potrzeby rozpaliły się jeszcze bardziej i już po powrocie do domu wszedłem na czata mojego miasta z nickiem w stylu "on_$$$"...
wtorek, 31 stycznia 2012
7. Pizza
Tkwiąc w tym bezbożnym, materialnym świecie, postanowiłem dziś zafundować sobie wzlot na wyżyny uniesień... niestety zadzwoniłem pod zły numer.
Drzwi otworzyła niska, szczupła blondynka, niewielkie piersi, twarz taka zupełnie normalna. Ponieważ zwykle trafiałem na wysokie panie, postanowiłem skorzystać. Mieszkanko o dziwo było duże - dwa oddzielone "gabinety", łazienka i kuchnia - pachniało, więc pewnie coś sobie na obiadek akurat pichciła. Wiem, to może niegrzecznie w takich godzinach.
Szybciutko wskoczyłem zachęcony pod prysznic (a właściwie do wanny) i biegiem do łóżeczka. Panna przyszła i odtąd zaczęło być tak, jak być nie powinno.
Położyłem się, a ona zaczęła zabierać się za robienie tak zwanego francuza w gumce. Przyjęła taką pozycję, że widziałem tylko jej włosy i plecy. No dobrze - pomyślałem - może dziewczyna chce się skupić na robocie, a nie patrzeć mi w oczy. Pewnie doświadczona jest i nie musi z mojego wyrazu twarzy niczego wyłapywać.
Otóż nie. To, co w wykonaniu wielu staje się sztuką, a wykonaniu pozostałych jest dobrym rzemiosłem, w jej osobliwym wykonaniu było niczym. Po prostu - większości tego co robiła nawet nie poczułem, a w przerwach, jakby chcąc nadrobić, gryzła. Po kilku minutach poczułem straszne znużenie i przygnębienie faktem, iż płacę jej za coś tak nijakiego, i zażądałem zmiany pozycji.
I jak się pewnie można było domyślić, to także nie był dobry pomysł.
Najpierw wpadłem w popłoch, gdy ujrzałem mojego "małego". Krew! - pomyślałem, lecz szybko uspokoiłem się widząc, że to tylko gumka w dziwacznym kolorze. Może nie jestem bardzo doświadczony i dlatego zrobiło to na mnie takie wrażenie. Nie widziałem żeby panie takich używały, i nie widziałem jak ona mi ją zakładała.
Blondynka położyła się na plecach, lekko rozstawiła nogi, z gracją modelki obróciła głowę w bok i położyła ją na poduszce. "Co ja mam robić?" - pomyślałem, gdyż poczułem się jak prawiczek. Zacząłem bawić się jej ciałem. Dotykać, całować. Lubię to. A poza tym - byłem ciekaw, jak zareaguje. Zawsze jestem ciekaw. Zapewne w większości są to różne udawane "uniesienia", czasami pewnie są prawdziwe, zwykle po prostu panna jakoś reaguje, choćby trzymając mnie za włosy, dotykając. Starają się, doceniam to. Naprawdę nigdy nie żądam wiele. A tymczasem ona jak leżała tak leżała, jedynie z rzadka mrugając. Ręce rozłożone, nogi też. Cóż - ciało nawet sympatyczne, pobawiłem się. Ona nadal leżała bez ruchu - o przepraszam, mrugała i zapewne oddychała, bo nie czułem by temperatura jej ciała spadła.
"No dobrze, dość tego" - pomyślałem.
Rozpocząłem działania w najbardziej uświęconej pozycji. Czy coś się zmieniło? Nie, nawet nie drgnęła.
Zacząłem wykonywać ruchy przez niektórych zwane kopulacyjnymi. Powiało nudą. Zacząłem się zastanawiać. Nic lepszego do roboty nie miałem. Ta sytuacja skojarzyła mi się z wbijaniem gwoździa w deskę. Albo w kłodę. A więc te żarty o kobietach, które są w łóżku jak kłody, były prawdziwe... Refleksje nasuwały mi się coraz częściej. 2,50zł za minutę. Jak najtańsze tele-audio. Mimo wszystko wrażenia lepsze niż przez telefon. Nie jest tak źle.
Po chwili ogarnęła mnie jeszcze większa zaduma i pomyślałem sobie, że czuję się jak nekrofil. Tego już za wiele! Postanowiłem jak najszybciej skończyć. Cała przygoda ograniczyła się do 15 minut, a więc przelicznik wzrósł do 10zł na minutę. Fatalnie. Pomyślałem sobie.... może by tak chwila rozmowy i zrobię to jeszcze raz? Otóż rozmowa Drewnianą Panną była bardzo ciekawa.
ja: Sama tu przyjmujesz?
ona: Jest nas pięć.
ona: Pada tam?
ja: Nie. Ech idę już.
ona: Ale ekspres!
ja: No, nudno tu.
10 minut później wydałem 5 zł na kawałek pizzy. Była wyśmienita a każdy kęs sprawiał mi większą przyjemność niż seks z tą Panią. Tak, pizza, to jest to.
PS. Pozdrowienia dla najwierniejszej fanki ;)
niedziela, 18 grudnia 2011
6. Inny świat
Typowy anons "na dwa telefony". Dzwonię pod numer podany w ogłoszeniu, dowiaduję się o koszcie spotkania, otrzymuję adres - ulicę i numer bloku. Podjeżdżam, dzwonie drugi raz, mówiąc, że jestem pod blokiem - wtedy pani podaje numer klatki i mieszkania. Wjeżdżam obskurną windą, idę jeszcze brzydszym korytarzem. Tu wszędzie mieszkają ludzie. Codziennie chodzą pomiędzy tymi odrapanymi ścianami z farbą starszą niż ja. Za każdymi drzwiami mieszka jakaś rodzina. Ale nie za tymi, do których zmierzam. Z pewnością nie, bo kiedy otwiera mi 30-letnia brunetka moim oczom ukazuje się inny świat. Jakbym nagle przeniósł się do filmu, do jakiegoś ekskluzywnego klubu dla VIP-ów. Nie, to przecież nie może być agenturka...
Ściany pomalowane na kolory współgrające z delikatnym, czerwonym oświetleniem. Ładne, erotyczne (ale nie pornograficzne) obrazki na ścianach, kącik wypoczynkowy w rogu. Podchodzą trzy dziewczyny. Od razu zdecydowałem. Śliczna blondyneczka, z włosami zaplecionymi w dwa warkocze. Miała około 20-22 lat i piękny uśmiech, który kontrastował ze znudzonym wyrazem twarzy drugiej z dziewczyn, na którą ewentualnie mógłbym się zdecydować. Blondyneczka poprosiła mnie żebym usiadł i zaczekał, bo musi się przygotować. A brunetka zasłoniła czerwoną zasłonę przedzielającą korytarzyk na pół. Słyszałem, że do mieszkania wszedł inny mężczyzna, klient, ale po chwili wyszedł. Po kilku minutach zostałem zaprowadzony do pokoju, w którym dziewczyna pokazała mi, za co warto płacić. Bo naprawdę było warto. Pomijając fakt, że jako pierwsza miała w miarę naturalne (co nie znaczy że nie przystrzyżone) włosy łonowe, co łącznie z uśmiechem dawało jej niesamowitą naturalność, to okazała się naprawdę sympatyczna. Albo była świetną aktorką, albo też lubiła to co robi (a przecież każda praca daje się lubić!). Powiedziała, że lubi kiedy klient wychodzi zadowolony. Seks z nią był naprawdę fantastyczny i znów nie czułem, jakbym kochał się za pieniądze. Zapłaciłem tylko za pół godziny. Gdybym chciał jednak zostać godzinę - musiałbym zapłacić całość, jak za godzinę. Dlatego też, gdy usłyszałem pukanie do drzwi zapewne oznajmiające że spotkanie dobiega końca, pożałowałem, że od razu nie wyłożyłem godzinnej stawki. Gdy minęło 30 minut moja kochanka sprawiała wrażenie bardzo zestresowanej. Czyżby szefowa była taką jędzą? Potrącała karę za dłuższe spotkanie z klientem? No...ale udało się, przy obopulnych staraniach wyrobiłem się w jednej doliczonej minucie, a wychodząc natknąłem się na szefową. Aż mi dech zaparło: była to prawdziwa burdelmama. Tak jak samo mieszkanko, i ona była jak z filmu! Pani po 40-tce, z lekką nadwagą, zbyt mocno umalowana, z groźnym spojrzeniem i roztaczającym się wokół zapachem tytoniu. Uśmiechnęła się w wymuszony sposób i powiedziała do mnie ochrypłym głosem: "zapraszamy ponownie, kotku" co zabrzmiało wręcz groteskowo.
Ponieważ dopiero rozpoczynałem moją wielką przygodę, postanowiłem tu jednak nie wracać i szukać wrażeń u innych kobiet. Bo co by było, gdybym po ponownym przyjściu nie zobaczył tej ślicznej blondyneczki z uśmiechem na ustach? W tył zwrot? Poza tym - wszystkiego trzeba w życiu spróbować. A po co wracać do jednej dziewczyny, skoro tego kwiata jest pół świata, a kwiaciarnia co blok?
czwartek, 16 września 2010
5. Seks w sieci i zapach miłości
Właściwie, to już po moim "pierwszym razie" zacząłem szukać w sieci informacji o prostytutkach, przeglądnąłem setki ofert z mojego regionu, zapisałem najciekawsze numery kontaktowe. Kupiłem nawet fachowe czasopismo - ukazujący się w moim regionie miesięcznik zawierający prawie wyłącznie foto-oferty. Piękne dziewczyny z zamazanymi twarzami, miejscowość i numer telefonu. Te poszukiwania, świadomość, że mogę sobie wybrać, zapłacić i posiąść kobietę która mi się spodoba, dawały mi olbrzymi zastrzyk adrenaliny. W zasadzie pobudzały mnie do życia bardziej, niż cokolwiek innego. Bardziej, niż kiedyś zakochanie się i zdobycie uczuć tej, wydawało by się, jedynej i najcudowniejszej dziewczyny. Ale miłość aktualnie przestała mnie interesować. Tyle starań, marzeń, nadziei, ba, nawet pieniędzy. Miesiące zbliżania się, po nich lata powolnego wygasania uczucia i zastanawiania się, czy to na pewno tak miało wyglądać. Zdawałem sobie sprawę, że to nie jest obiektywne spojrzenie, że zniechęciłem się do związku i pewnie kiedyś znowu zapragnę kogoś kochać. Ale na razie pokochałem seks. Wchodzę na stronę internetową, wybieram region kraju, wiek i już pokazuje mi się lista chętnych kobiet, wraz ze zdjęciami, cenami i informacjami co można, a czego nie. Zdawałem sobie już sprawę, że większość z tych ofert to zakamuflowane w blokowiskach burdeliki, a dziewczyna ze zdjęcia może być po prostu jedną z kilku którą tam zastanę (albo też nie będzie jej wcale). Zresztą, tylko raz rozpoznałem w którejś tą ze zdjęcia. Zwykle może nawet i były to one, ale w chwili wejścia do mieszkania nawet nie zamierzałem zaprzątać tym sobie głowy. I to wszystko wcale nie zmieniało mojego nastawienia. Nawet, jeśli to nie będzie właśnie ta ze zdjęcia, i tak przeżyję coś ekscytującego.
Cóż, związek z Anią, jakby się mogło wydawać, jeszcze trwał gdzieś w próżni. W każdym razie, nie padło jeszcze na głos nic wiążącego (a raczej rozwiązującego). Znalazłem sobie w pobliżu Ani dobrze zapowiadającą się ofertę, po czym pognałem na spotkanie. Spacer, kłótnia, rozmowa na jedyny wspólny i niedrażliwy temat, który nam pozostał, kolejna kłótnia, pogodzenie się, pocałunki, rozpięcie stanika, jej ręka na moich spodniach. Właśnie teraz, po 4 latach, kiedy już wiedzieliśmy, że nie nasz związek nie ma przyszłości, ona zaczęła mi pozwalać na coś takiego! I tu za każdym razem ten sam scenariusz.
Nagle Ania stwierdza, że to byłoby na tyle. Dobranoc. I działo się tak już kilka razy. tym razem po prostu zaszło nieco dalej, z tą ręką na spodniach. Nie, ja nigdy nie należałem do osób, które od dziewczyny oczekują seksu. Mogłem nawet czekać do ślubu. Ale co TO było? To nawet nie wyglądało na zapędzenie się zbyt daleko w czułościach, ponad wcześniej ustalone granice. To było po prostu "masz, dotknij sobie, może jeszcze za tym zatęsknisz". Gdyby to się stało przed moimi "ekscesami", pewnie bym się rozpłakał, bo czułem się podle.
Wiem, pewnie powinienem czuć się podle bez przerwy, właśnie ze względu na moje "ekscesy" na boku. Ale nie poczułem się. I dobrze, bo kilka tygodni później dowiedziałem się, że nie powinienem się tak czuć. Ale o tym opowiem w swoim czasie. Pozbierałem się szybko i pomyślałem, że tego wieczoru będzie jeszcze jedna dziewczyna. Taka, która mnie nie odrzuci. Lokum mojej "wybranki" to była stara, zaniedbana kamienica. Otworzyła mi niewysoka brunetka, przeciętnej urody, ale wyglądała na sympatyczną. Zaprowadziła mnie do małego pokoiku. Zażyczyła sobie 100zł. - Jeśli chcesz się umyć, to po lewej jest łazienka, ja zaraz wracam - powiedziała, po czym udała się do pokoju po drugiej stronie wejścia. Usłyszałem, jak rozmawia - jeden kobiecy i jeden męski głos. O kurde, w co ja wpadłem. Alfons? Mąż przy którym dorabia? Może zmusza ją do tego? Ale nie, nie wyglądała na zmuszaną do czegokolwiek. Wszedłem do łazienki, włączyłem wodę i rozebrałem się. Rozmowa toczyła się na temat telewizji, słyszałem też śmiechy, więc to pewnie alfons lub ktoś inny wtajemniczony. Usłyszałem też jeszcze jeden kobiecy głos. Nie umyłem się, bo uznałem, że skoro ona się nie umyła to dlaczego ja powinienem? Brałem prysznic przed wyjściem z domu. Wyszedłem z łazienki, rozejrzałem się po pokoju. Panował półmrok, meble wyglądały na stare. W kącie stała zwykła kanapa z oparciem, nawet nie rozłożona, a na niej rozpostarte byle jak prześcieradło. Brunetka weszła, rozebrała się szybko i zachęciła mnie do położenia się na kanapie. Miała ok. 160 cm wzrostu, dość duże piersi i pupę znacznie większą od jej anorektycznych poprzedniczek. Nie dużą, ale kształtną i wyjątkowo seksowną. Uznałem, że ma nieco cygański typ urody (mam na myśli dziewczynę, nie jej pupę). Jak zwykle zaczęło się od pracy rękoma, ale zanim zdążyłem się zorientować, zaczęła robić mi loda. Bez założenia gumki. Przeraziło mnie to, na myśl błyskawicznie przyszły mi wszelakie choroby z HIV-em na czele. Ale uznałem, że już i tak za późno. Stwierdziłem, że jestem niedoedukowany i pewnie nie zarażę się niczym groźnym przez sam kontakt z jej ustami, przecież nie ugryzie mnie. O ile nie przepadam za lodami, takimi lodami, to tym razem spodobało mi się. Już wcześniej wyrobiłem sobie zdanie na temat loda w gumce. Nie wiem co w tym (ogólnie w lodach) tak podnieca facetów, poza jednym, tym, co jeszcze jako tako podnieca mnie - uczucie lekkiej dominacji. Choć nie, dominacja raczej źle mi się kojarzy. To bardziej jeden z całkowitego fizycznego posiąścia tej kobiety, przedsmak jej oddania się w inny sposób. Bo tu przecież o oddanie się chodzi, prawda? Za to się płaci? Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie interesuje mnie żadna dominacja w stylu bicia pejczem czy udawania kogoś innego. Ale seks to oddanie się. Kobieta oddaje się facetowi, facet kobiecie. Facet jest zwykle tą aktywniejszą stroną, więc to bardziej ona oddaje się jemu. W przypadku płacenia za seks sprawa staje się jeszcze bardziej oczywista. Tak więc lodzik był bardzo podniecający. Tym bardziej, że moje dłonie natrafiły na niedługie, ale miłe futerko pomiędzy jej nogami, co podnieca mnie bardziej niż jego brak. Później, w trakcie zmierzania do pozycji klasycznej, robiąc to co często robię w tym przypadku - schodząc ustami coraz niżej, odkryłem że ta dziewczyna pachnie. Tak, ona tam pachniała. Nie perfumami, ale kobietą. Pierwsza moja myśl była - no tak, przecież ona się nie umyła. Poprzednie dziewczyny z którymi się kochałem były idealnie czyste, nie pachniały niczym, no może poza mydłem. A tu do moich nozdrzy dotarł zapach. Pamiętam go jeszcze do dzisiaj. Szybko przeszliśmy do pozycji typu "piesek", przy której podniecające, podskakujące pośladki spowodowały (zbyt) szybki finał. Przed wyjściem z mieszkania brunetka kazała mi zaczekać, wyjrzała czy nikogo nie ma w korytarzu. Pomyślałem, że może to właśnie jej mieszkanie i nie chce rozgłosu wśród sąsiadów. A mieszkanie rzeczywiście wyglądało na zamieszkane, a nie jedynie wykorzystywane w celach kontaktów biznesowych. Nie byłem do końca zadowolony ze względu na mroczny, nieco spelunkowy klimat tego mieszkania, głosy z sąsiedniego pokoju, a także zapach oznaczający, że moja partnerka nie brała w ostatnich godzinach prysznica. Oraz fakt loda bez gumki, który nie dawał mi spokoju. Zmierzałem prosto do domu, pod prysznic. A zaraz potem do lektury na temat ryzyka związanego z lodem bez gumki.
Po uspokojeniu swoich obaw dotarło do mnie, dlaczego byłem tak podniecony. To ten zapach. Najpierw nieco mnie nieco zniesmaczył, ale to przecież on tak mnie podniecał. Czułem go jeszcze pod prysznicem, na palcach. Zapach kobiety jest piękny i będę go wielbić, rozkoszować się nim przy każdej możliwej okazji. To nie był zapach kobiety brudnej czy zaniedbanej, ale naturalnej. Pamiętam ten zapach do dziś, i jest on z pewnością jednym z powodów, dla których ubóstwiam aktywnie spędzać czas z głową pomiędzy nogami kobiety. Podnieca mnie to znacznie bardziej, niż sam stosunek. Nie skłamałbym mówiąc, że dla mnie najwspanialsze chwile w seksie, to te spędzone w taki sposób. I pomyśleć, że kiedyś uważało się to za poniżające dla mężczyzny i nikt by się do tego nie przyznał. A teraz... zrobię dziewczyno co tylko pragniesz, ale pozwól mi nacieszyć się twoim intymnym smakiem i zapachem. No, może w przypadku płatnej miłości nigdy nie podchodziłem do tego "smaku" tak dosłownie jakbym chciał, mając na uwadze wszystkich tych panów, którzy mogli doświadczać tego przede mną w tym samym dniu. Ale dlaczego nie delektować się tą nieco kosztowną chwilą, choćby w pewien nieco ograniczony sposób?
PS. Na początku pisząc tego bloga nie spodziewałem się, że kogoś on zainteresuje. Spodziewałem się raczej głosów - delikatnie mówiąc - krytyki. Ale na liczniku już ponad 500 odwiedzin, a głos tylko jeden - pozytywny. Pozytywny w sensie, jak myślę, zainteresowania blogiem, gdyż wiem, że ciężko nazwać to wszystko czymś pozytywnym w naszym świecie pełnym hipokryzji. Jeśli więc mój blog zainteresował Cię, zbulwersował bądź natchnął do czegoś podobnego, napisz do mnie proszę, lub zostaw komentarz. Mój e-mail: lukki789(małpka)wp(kropka)pl Pozdrawiam gorąco, szczególnie Panią, która mnie podlinkowała na swoim blogu (odwdzięczę się) a którą w pewnym szczerym sensie szczerze podziwiam:)
Cóż, związek z Anią, jakby się mogło wydawać, jeszcze trwał gdzieś w próżni. W każdym razie, nie padło jeszcze na głos nic wiążącego (a raczej rozwiązującego). Znalazłem sobie w pobliżu Ani dobrze zapowiadającą się ofertę, po czym pognałem na spotkanie. Spacer, kłótnia, rozmowa na jedyny wspólny i niedrażliwy temat, który nam pozostał, kolejna kłótnia, pogodzenie się, pocałunki, rozpięcie stanika, jej ręka na moich spodniach. Właśnie teraz, po 4 latach, kiedy już wiedzieliśmy, że nie nasz związek nie ma przyszłości, ona zaczęła mi pozwalać na coś takiego! I tu za każdym razem ten sam scenariusz.
Nagle Ania stwierdza, że to byłoby na tyle. Dobranoc. I działo się tak już kilka razy. tym razem po prostu zaszło nieco dalej, z tą ręką na spodniach. Nie, ja nigdy nie należałem do osób, które od dziewczyny oczekują seksu. Mogłem nawet czekać do ślubu. Ale co TO było? To nawet nie wyglądało na zapędzenie się zbyt daleko w czułościach, ponad wcześniej ustalone granice. To było po prostu "masz, dotknij sobie, może jeszcze za tym zatęsknisz". Gdyby to się stało przed moimi "ekscesami", pewnie bym się rozpłakał, bo czułem się podle.
Wiem, pewnie powinienem czuć się podle bez przerwy, właśnie ze względu na moje "ekscesy" na boku. Ale nie poczułem się. I dobrze, bo kilka tygodni później dowiedziałem się, że nie powinienem się tak czuć. Ale o tym opowiem w swoim czasie. Pozbierałem się szybko i pomyślałem, że tego wieczoru będzie jeszcze jedna dziewczyna. Taka, która mnie nie odrzuci. Lokum mojej "wybranki" to była stara, zaniedbana kamienica. Otworzyła mi niewysoka brunetka, przeciętnej urody, ale wyglądała na sympatyczną. Zaprowadziła mnie do małego pokoiku. Zażyczyła sobie 100zł. - Jeśli chcesz się umyć, to po lewej jest łazienka, ja zaraz wracam - powiedziała, po czym udała się do pokoju po drugiej stronie wejścia. Usłyszałem, jak rozmawia - jeden kobiecy i jeden męski głos. O kurde, w co ja wpadłem. Alfons? Mąż przy którym dorabia? Może zmusza ją do tego? Ale nie, nie wyglądała na zmuszaną do czegokolwiek. Wszedłem do łazienki, włączyłem wodę i rozebrałem się. Rozmowa toczyła się na temat telewizji, słyszałem też śmiechy, więc to pewnie alfons lub ktoś inny wtajemniczony. Usłyszałem też jeszcze jeden kobiecy głos. Nie umyłem się, bo uznałem, że skoro ona się nie umyła to dlaczego ja powinienem? Brałem prysznic przed wyjściem z domu. Wyszedłem z łazienki, rozejrzałem się po pokoju. Panował półmrok, meble wyglądały na stare. W kącie stała zwykła kanapa z oparciem, nawet nie rozłożona, a na niej rozpostarte byle jak prześcieradło. Brunetka weszła, rozebrała się szybko i zachęciła mnie do położenia się na kanapie. Miała ok. 160 cm wzrostu, dość duże piersi i pupę znacznie większą od jej anorektycznych poprzedniczek. Nie dużą, ale kształtną i wyjątkowo seksowną. Uznałem, że ma nieco cygański typ urody (mam na myśli dziewczynę, nie jej pupę). Jak zwykle zaczęło się od pracy rękoma, ale zanim zdążyłem się zorientować, zaczęła robić mi loda. Bez założenia gumki. Przeraziło mnie to, na myśl błyskawicznie przyszły mi wszelakie choroby z HIV-em na czele. Ale uznałem, że już i tak za późno. Stwierdziłem, że jestem niedoedukowany i pewnie nie zarażę się niczym groźnym przez sam kontakt z jej ustami, przecież nie ugryzie mnie. O ile nie przepadam za lodami, takimi lodami, to tym razem spodobało mi się. Już wcześniej wyrobiłem sobie zdanie na temat loda w gumce. Nie wiem co w tym (ogólnie w lodach) tak podnieca facetów, poza jednym, tym, co jeszcze jako tako podnieca mnie - uczucie lekkiej dominacji. Choć nie, dominacja raczej źle mi się kojarzy. To bardziej jeden z całkowitego fizycznego posiąścia tej kobiety, przedsmak jej oddania się w inny sposób. Bo tu przecież o oddanie się chodzi, prawda? Za to się płaci? Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie interesuje mnie żadna dominacja w stylu bicia pejczem czy udawania kogoś innego. Ale seks to oddanie się. Kobieta oddaje się facetowi, facet kobiecie. Facet jest zwykle tą aktywniejszą stroną, więc to bardziej ona oddaje się jemu. W przypadku płacenia za seks sprawa staje się jeszcze bardziej oczywista. Tak więc lodzik był bardzo podniecający. Tym bardziej, że moje dłonie natrafiły na niedługie, ale miłe futerko pomiędzy jej nogami, co podnieca mnie bardziej niż jego brak. Później, w trakcie zmierzania do pozycji klasycznej, robiąc to co często robię w tym przypadku - schodząc ustami coraz niżej, odkryłem że ta dziewczyna pachnie. Tak, ona tam pachniała. Nie perfumami, ale kobietą. Pierwsza moja myśl była - no tak, przecież ona się nie umyła. Poprzednie dziewczyny z którymi się kochałem były idealnie czyste, nie pachniały niczym, no może poza mydłem. A tu do moich nozdrzy dotarł zapach. Pamiętam go jeszcze do dzisiaj. Szybko przeszliśmy do pozycji typu "piesek", przy której podniecające, podskakujące pośladki spowodowały (zbyt) szybki finał. Przed wyjściem z mieszkania brunetka kazała mi zaczekać, wyjrzała czy nikogo nie ma w korytarzu. Pomyślałem, że może to właśnie jej mieszkanie i nie chce rozgłosu wśród sąsiadów. A mieszkanie rzeczywiście wyglądało na zamieszkane, a nie jedynie wykorzystywane w celach kontaktów biznesowych. Nie byłem do końca zadowolony ze względu na mroczny, nieco spelunkowy klimat tego mieszkania, głosy z sąsiedniego pokoju, a także zapach oznaczający, że moja partnerka nie brała w ostatnich godzinach prysznica. Oraz fakt loda bez gumki, który nie dawał mi spokoju. Zmierzałem prosto do domu, pod prysznic. A zaraz potem do lektury na temat ryzyka związanego z lodem bez gumki.
Po uspokojeniu swoich obaw dotarło do mnie, dlaczego byłem tak podniecony. To ten zapach. Najpierw nieco mnie nieco zniesmaczył, ale to przecież on tak mnie podniecał. Czułem go jeszcze pod prysznicem, na palcach. Zapach kobiety jest piękny i będę go wielbić, rozkoszować się nim przy każdej możliwej okazji. To nie był zapach kobiety brudnej czy zaniedbanej, ale naturalnej. Pamiętam ten zapach do dziś, i jest on z pewnością jednym z powodów, dla których ubóstwiam aktywnie spędzać czas z głową pomiędzy nogami kobiety. Podnieca mnie to znacznie bardziej, niż sam stosunek. Nie skłamałbym mówiąc, że dla mnie najwspanialsze chwile w seksie, to te spędzone w taki sposób. I pomyśleć, że kiedyś uważało się to za poniżające dla mężczyzny i nikt by się do tego nie przyznał. A teraz... zrobię dziewczyno co tylko pragniesz, ale pozwól mi nacieszyć się twoim intymnym smakiem i zapachem. No, może w przypadku płatnej miłości nigdy nie podchodziłem do tego "smaku" tak dosłownie jakbym chciał, mając na uwadze wszystkich tych panów, którzy mogli doświadczać tego przede mną w tym samym dniu. Ale dlaczego nie delektować się tą nieco kosztowną chwilą, choćby w pewien nieco ograniczony sposób?
PS. Na początku pisząc tego bloga nie spodziewałem się, że kogoś on zainteresuje. Spodziewałem się raczej głosów - delikatnie mówiąc - krytyki. Ale na liczniku już ponad 500 odwiedzin, a głos tylko jeden - pozytywny. Pozytywny w sensie, jak myślę, zainteresowania blogiem, gdyż wiem, że ciężko nazwać to wszystko czymś pozytywnym w naszym świecie pełnym hipokryzji. Jeśli więc mój blog zainteresował Cię, zbulwersował bądź natchnął do czegoś podobnego, napisz do mnie proszę, lub zostaw komentarz. Mój e-mail: lukki789(małpka)wp(kropka)pl Pozdrawiam gorąco, szczególnie Panią, która mnie podlinkowała na swoim blogu (odwdzięczę się) a którą w pewnym szczerym sensie szczerze podziwiam:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)