poniedziałek, 10 grudnia 2012

10. GFE

Niedawno odkryłem, że zachowuję się, jakbym krążył wokół "zdobyczy". Zdałem sobie sprawę, że oglądając ogłoszenia, nigdy nie idę od razu do dziewczyny, do której chciałbym pójść najbardziej. Zawsze wybieram te, które są na dalszych miejscach mojej "listy życzeń", jakbym bał się, że jednak się rozczaruję, a może jakbym chciał ją sobie zostawić na później... Niestety wielokrotnie nie udawało mi się w końcu dostać do mojej "numer jeden" - gdyż zanim zdecydowałem się, jej ogłoszenie znikało lub przenosiło się w inny rejon kraju. Tym razem, po ostatniej wpadce z amatorką, postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Najpiękniejsza, najlepiej zapowiadająca się i, niestety, najdroższa.
Zadzwoniłem do "Sandry". Usłyszałem prezentację i cennik wymawiane szybkim, znudzonym głosem. No tak, pomyślałem, potwierdza się to, co znam od lat. Im młodsza dziewczyna, tym bardziej znudzona. Niedawno, w rozmowie z "Karoliną", poczułem się, jakbym dzwonił do ekskluzywnej divy z filmu o luksusowych prostytutkach. Miała taki głos i tak ładnie opisała co można, a czego nie - pomyślałem, że zadzwoniłem na sex-telefon. A tu - maszynowo wydukany cennik. Ledwo zdołałem wyłapać adres, pod który mam przyjechać. Dotarłem nieco za wcześnie, ale miałem jeszcze okazję popatrzeć z samochodu na piękną brunetkę, która przeszła przed moim samochodem. Fantastyczna figura, a poruszała się jak modelka. No dobrze, ale nie dla zaspokojenia oczu, lecz ciała tu przybyłem. Poszedłem do drzwi, gdzie będąc w centrum obserwacji kamer monitoringu, zadzwoniłem do mojej dzisiejszej wybranki, by podała numer mieszkania. Nie odbierała telefonu, aż tu nagle... przed szklanymi drzwiami zobaczyłem tą piękną brunetkę, którą widziałem już wcześniej. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnęła telefon, odebrała, i... usłyszałem głos w telefonie.
- Hej, już tu jestem. O, to Ty! - pomachałem do niej przez szybę.
Ona pomachała mi z uśmiechem, otworzyła, przeprosiła za spóźnienie i pociągnęła mnie za sobą. Byłem zdumiony, pamiętając te wszystkie zabiegi innych dziewcząt, wykonywane po to, by nikt z sąsiadów nie widział ani ich, ani klientów. A ona tak po prostu idzie ze mną do windy, wjeżdża na piętro, prowadzi gmatwaniną korytarzy i szuka klucza przez dobrą minutę, to wszystko z uśmiechem na ustach rozmawiając ze mną. Powiedziała, że właściwie ma dzisiaj wolne, ale musiała przyjechać po książkę, więc skoro już dzwoniłem, postanowiła się ze mną spotkać.
Sandra poszła się przebrać, ja poszedłem pod prysznic. A później ona. A jeszcze później mało nie padłem z wrażenia. Weszła ubrana w mundurek "pokojówki". Wyglądała cudownie, a odkąd pamięcią sięgam nie zdarzało się często, by dziewczyna ubierała się specjalnie w seksowne ciuszki na spotkanie z klientem. A teraz stałem oniemiały z wrażenia, gapiąc się na nią, jej cudne, duże oczy i długie, czarne rzęsy...
Wygladała jak anioł. I jak prawdziwa anielica, która właśnie zrzuciła skrzydła, użyła swoich ust. Przy okazji starała się przyjąć taką pozycję, by jej ciało było dla mnie jak najbardziej dostępne. Niesamowita i tak rzadko spotykana inicjatywa. Gdy zapytałem o coś, co chciałbym zrobić, odpowiedziała miłym tonem: "oczywiście, przecież za to mi płacisz, jestem twoja". I nie wyczułem w jej głosie niczego nieprzyjemnego. Takie podejście to naprawdę rzadkość, szczególnie u tak młodych kobiet.
Gdy już skończyłem, mogłem się spodziewać, że da mi ręcznik papierowy i zapyta, czy chcę skorzystać z łazienki. Ale nie - ona położyła się obok mnie! Zaczęliśmy rozmawiać i wiedziałem, że ta dziewczyna naprawdę szanuje to, że zapłaciłem za pół godziny, nawet, jeśli dzięki jej niesamowitej urodzie skończyłem w dziesięć minut. To jednak nie był koniec niespodzianek. Kiedy już wstałem, zapytała, czy mógłbym ją podwieźć na dworzec. I znowu wyobraziłem sobie te 90% poprzednich spotkań, kiedy panna wygląda przez wizjer w drzwiach, by upewnić się że kiedy wyjdę, nikt tego nie zauważy. A Sandra bez skrępowania wyszła ze mną z mieszkania i podwiozłem ją na dworzec. Przy okazji mogłoby się wydawać, że tak cudowną dziewczynę chciałbym porwać, bo jakby na życzenie zaciął się zamek w drzwiach i nie mogła wyjść. Z zewnątrz musiało to jednak wyglądac znacznie lepiej, bo wypuściłem ją w iście dżentelmeńskim stylu, otwierając drzwi od zewnątrz. A ja odjechałem z uczuciem, że dawno nie wydałem pieniędzy tak dobrze, że miłe dziewczyny w tym zawodzie to nie taka rzadkość, i że dzięki zapomnianej książce, przeżyłem coś fajnego. Właśnie tak wyobrażam sobie te rzadkie zjawisko, jakim jest GFE. Pomyślałem też, że to pierwsza dziewczyna od wielu lat, do której chciałbym wrócić. Ale.... czy przez to nie złamałbym zasad? I co ważniejsze, czy bez jej pomocy trafię w tym labiryncie do jej mieszkania?

czwartek, 6 grudnia 2012

9. Liga amatorska

Zawsze byłem przekonany, że cichodajki to wyższa liga w płatnym seksie. GFE* dla ubogich. Kobiety, które to coś dają, dają to za pieniądze, ale robią to amatorsko (znaczy - wg tej opinii - dobrze i z zaangażowaniem).Idąc dalej tym tokiem rozumowania, przy takiej dziewczynie można poczuć się jak zdobywca - wszak to ja ją poznałem, ja zdobyłem jej numer, ja namówiłem na seks. Mogę czuć się, jakbym ją poderwał - i jakby ona nie oczekiwała w zamian pieniędzy. A może oczekiwała nie tylko ich. To pewnie dlatego tylu "sponsorów" na czacie. Każdy chce, aby właśnie na czat weszła dziewczyna, która dopiero co zdecydowała, że chce dorobić na ciuszki i zgłosi się akurat do niego. A on będzie jej jedynym sponsorem, a może nawet naciągnie ją na coś za darmo, bo przecież taki ogier z niego? Oczywiście on ma swoje wymagania: ona ma być ładna, młoda (najlepiej zbyt młoda), brać nie więcej niż 50 zł za spotkanie, a najlepiej mieć jeszcze własne lokum.
Cóż... ja takich wymagań nigdy nie miałem, a moje doświadczenie w tym względzie raczej miło wspominam. Po kilku latach stwierdziłem, że czas znów skorzystać z usług amatorki. Poznałem ją na czacie. Mówiła, jaka to ona ładna, że ostatnio ktoś jej na dyskotece 2000 zł za noc zaproponował. Albo to "ściema" jakich wiele, albo jednak będzie Gwiazdka w tym roku.
- Na dyskotece? To ile Ty masz lat? - pytam
- 35.
Była ode mnie kilka lat starsza, trochę to nie w moim stylu, ale słowo się rzekło: nie będę miał wymagań. Kobieta to kobieta. Powiedziała, że ma męża i dzieci, a skoro swego ślubnego już zdradziła, to dlaczego nie miałaby tego zrobić jeszcze raz - tym razem dla pieniędzy? Podejście zdrowe. W porządku, spróbujemy, zobaczymy... a przy okazji komuś rogi przyprawimy.
Umówiliśmy się na rano ... o zgrozo... przed szkołą do której właśnie odprowadziła swojego syna. To naprawdę głupie uczucie siedzieć w samochodzie przed podstawówką w oczekiwaniu na seks. Kiedy przyszła, stwierdziłem co następuje:
1. Na tej dyskotece lało się za dużo alkoholu.
2. Podszedł do niej facet i to on proponował siebie za 2000 zł, co nie zmienia punktu 1.
Ładna jednak nie była, może podoba się starszym facetom, ale nie mnie. Chyba zdała sobie sprawę, że jestem od niej jednak sporo młodszy, nie tylko kilka lat, i że w moich oczach pożądania nie widać, choć oczy podobno mam ładne, więc powinna coś w nich dostrzec. A propos oczu... "masz ładne oczy" to standardowy komplement u prostytutek? Chociaż....nie. Nie tylko one mi to mówiły.... a może ja TYLKO oczy mam ładne?
Tak więc nawet moje myśli nie były przy niej. Ale skoro i tak miałem już ochotę, a głupio mi było wyprosić ją z samochodu, postanowiłem spróbować. Tym bardziej, że stawka od razu poszła w dół o 75%, a przed świętami taka promocja to chyba ewenement! No dobrze, pomyślałem, może to ona tego potrzebuje bardziej niż ja? Ruszamy w drogę.
W znanym mi wcześniej Bardzo Ustronnym Miejscu, było bardzo ustronnie. Poza faktem, iż ktoś zrobił sobie tam wysypisko śmieci. Ale było je widać tylko z przednich siedzeń samochodu. Szybko więc przenieśliśmy się do tyłu. Rozbieranie się trwało wyjątkowo długo. Jak można, będąc przygotowanym na seks w samochodzie, założyć na siebie tak skomplikowane ubrania? Wyczułem duże podniecenie u mojej partnerki, ale mimo starań nie potrafiłem jej zadowolić - co wynikało chyba z jej oporów przed zmianami pozycji czy też pomagania sobie ustami, małej ilości miejsca i sam nie wiem czego jeszcze. Może ona tak naprawdę sama nie wiedziała, czego chce? Seksu? Kasy? Odhaczenia sobie w kalendarzu "zdradziłam męża"? Po wszystkim powiedziała, że mam zachować jej numer i dzwonić.... a ja nie powiedziałem, że nie ma na co liczyć. Czułem jakiś niesmak. Pewnie stąd, że nie była szczególnie zadbana i czułem smak papierosów oraz olbrzymiej ilości kiepskich perfum. Tak, teraz zapewne każda osoba uprawiająca najstarszy zawód powie: "No widzisz, a jak my się czujemy, gdy dzień w dzień przychodzą dziesiątki takich facetów a musimy ich obsłużyć?" No i to jest niedoceniane w waszym zawodzie, drogie dziewczyny. Każdy zasługuje na trochę szczęścia, a wy je dajecie nawet takim panom, którzy nie potrafią sobie poradzić ze schludnym wyglądem. Ta pani zapewne też chciała spróbować szczęścia, być może jej je dałem... tego nie wiem. W chwili, gdy ją odwoziłem pod szkołę, myślałem tylko o tym, z kim by się umówić by nieco zatrzeć tą negatywną dawkę przeżyć, jakich właśnie doświadczyłem. Coś pozytywnego też oczywiście było - w końcu seks to seks (podobno) i jakieś tam potrzeby zostały zaspokojone. A teraz czas na przyjemniejsze doznania. Idę na "roksę".


*GFE - Girlfriend Experience. To wtedy, gdy prostytutka jest tak PRO, że czujesz się przy niej jak przy własnej dziewczynie. Zjawisko rzadsze niż śnieg w Wigilię, a prawdopodobieństwo jego wystąpienia powinno być wprost proporcjonalne do stawki godzinowej. Niestety nie jest i zależy od wielu innych czynników, takich jak: usposobienie, nastrój, czas do PMS, ilość klientów w danym dniu itp. Kobiety są po prostu skomplikowane.