poniedziałek, 10 grudnia 2012

10. GFE

Niedawno odkryłem, że zachowuję się, jakbym krążył wokół "zdobyczy". Zdałem sobie sprawę, że oglądając ogłoszenia, nigdy nie idę od razu do dziewczyny, do której chciałbym pójść najbardziej. Zawsze wybieram te, które są na dalszych miejscach mojej "listy życzeń", jakbym bał się, że jednak się rozczaruję, a może jakbym chciał ją sobie zostawić na później... Niestety wielokrotnie nie udawało mi się w końcu dostać do mojej "numer jeden" - gdyż zanim zdecydowałem się, jej ogłoszenie znikało lub przenosiło się w inny rejon kraju. Tym razem, po ostatniej wpadce z amatorką, postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Najpiękniejsza, najlepiej zapowiadająca się i, niestety, najdroższa.
Zadzwoniłem do "Sandry". Usłyszałem prezentację i cennik wymawiane szybkim, znudzonym głosem. No tak, pomyślałem, potwierdza się to, co znam od lat. Im młodsza dziewczyna, tym bardziej znudzona. Niedawno, w rozmowie z "Karoliną", poczułem się, jakbym dzwonił do ekskluzywnej divy z filmu o luksusowych prostytutkach. Miała taki głos i tak ładnie opisała co można, a czego nie - pomyślałem, że zadzwoniłem na sex-telefon. A tu - maszynowo wydukany cennik. Ledwo zdołałem wyłapać adres, pod który mam przyjechać. Dotarłem nieco za wcześnie, ale miałem jeszcze okazję popatrzeć z samochodu na piękną brunetkę, która przeszła przed moim samochodem. Fantastyczna figura, a poruszała się jak modelka. No dobrze, ale nie dla zaspokojenia oczu, lecz ciała tu przybyłem. Poszedłem do drzwi, gdzie będąc w centrum obserwacji kamer monitoringu, zadzwoniłem do mojej dzisiejszej wybranki, by podała numer mieszkania. Nie odbierała telefonu, aż tu nagle... przed szklanymi drzwiami zobaczyłem tą piękną brunetkę, którą widziałem już wcześniej. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnęła telefon, odebrała, i... usłyszałem głos w telefonie.
- Hej, już tu jestem. O, to Ty! - pomachałem do niej przez szybę.
Ona pomachała mi z uśmiechem, otworzyła, przeprosiła za spóźnienie i pociągnęła mnie za sobą. Byłem zdumiony, pamiętając te wszystkie zabiegi innych dziewcząt, wykonywane po to, by nikt z sąsiadów nie widział ani ich, ani klientów. A ona tak po prostu idzie ze mną do windy, wjeżdża na piętro, prowadzi gmatwaniną korytarzy i szuka klucza przez dobrą minutę, to wszystko z uśmiechem na ustach rozmawiając ze mną. Powiedziała, że właściwie ma dzisiaj wolne, ale musiała przyjechać po książkę, więc skoro już dzwoniłem, postanowiła się ze mną spotkać.
Sandra poszła się przebrać, ja poszedłem pod prysznic. A później ona. A jeszcze później mało nie padłem z wrażenia. Weszła ubrana w mundurek "pokojówki". Wyglądała cudownie, a odkąd pamięcią sięgam nie zdarzało się często, by dziewczyna ubierała się specjalnie w seksowne ciuszki na spotkanie z klientem. A teraz stałem oniemiały z wrażenia, gapiąc się na nią, jej cudne, duże oczy i długie, czarne rzęsy...
Wygladała jak anioł. I jak prawdziwa anielica, która właśnie zrzuciła skrzydła, użyła swoich ust. Przy okazji starała się przyjąć taką pozycję, by jej ciało było dla mnie jak najbardziej dostępne. Niesamowita i tak rzadko spotykana inicjatywa. Gdy zapytałem o coś, co chciałbym zrobić, odpowiedziała miłym tonem: "oczywiście, przecież za to mi płacisz, jestem twoja". I nie wyczułem w jej głosie niczego nieprzyjemnego. Takie podejście to naprawdę rzadkość, szczególnie u tak młodych kobiet.
Gdy już skończyłem, mogłem się spodziewać, że da mi ręcznik papierowy i zapyta, czy chcę skorzystać z łazienki. Ale nie - ona położyła się obok mnie! Zaczęliśmy rozmawiać i wiedziałem, że ta dziewczyna naprawdę szanuje to, że zapłaciłem za pół godziny, nawet, jeśli dzięki jej niesamowitej urodzie skończyłem w dziesięć minut. To jednak nie był koniec niespodzianek. Kiedy już wstałem, zapytała, czy mógłbym ją podwieźć na dworzec. I znowu wyobraziłem sobie te 90% poprzednich spotkań, kiedy panna wygląda przez wizjer w drzwiach, by upewnić się że kiedy wyjdę, nikt tego nie zauważy. A Sandra bez skrępowania wyszła ze mną z mieszkania i podwiozłem ją na dworzec. Przy okazji mogłoby się wydawać, że tak cudowną dziewczynę chciałbym porwać, bo jakby na życzenie zaciął się zamek w drzwiach i nie mogła wyjść. Z zewnątrz musiało to jednak wyglądac znacznie lepiej, bo wypuściłem ją w iście dżentelmeńskim stylu, otwierając drzwi od zewnątrz. A ja odjechałem z uczuciem, że dawno nie wydałem pieniędzy tak dobrze, że miłe dziewczyny w tym zawodzie to nie taka rzadkość, i że dzięki zapomnianej książce, przeżyłem coś fajnego. Właśnie tak wyobrażam sobie te rzadkie zjawisko, jakim jest GFE. Pomyślałem też, że to pierwsza dziewczyna od wielu lat, do której chciałbym wrócić. Ale.... czy przez to nie złamałbym zasad? I co ważniejsze, czy bez jej pomocy trafię w tym labiryncie do jej mieszkania?

czwartek, 6 grudnia 2012

9. Liga amatorska

Zawsze byłem przekonany, że cichodajki to wyższa liga w płatnym seksie. GFE* dla ubogich. Kobiety, które to coś dają, dają to za pieniądze, ale robią to amatorsko (znaczy - wg tej opinii - dobrze i z zaangażowaniem).Idąc dalej tym tokiem rozumowania, przy takiej dziewczynie można poczuć się jak zdobywca - wszak to ja ją poznałem, ja zdobyłem jej numer, ja namówiłem na seks. Mogę czuć się, jakbym ją poderwał - i jakby ona nie oczekiwała w zamian pieniędzy. A może oczekiwała nie tylko ich. To pewnie dlatego tylu "sponsorów" na czacie. Każdy chce, aby właśnie na czat weszła dziewczyna, która dopiero co zdecydowała, że chce dorobić na ciuszki i zgłosi się akurat do niego. A on będzie jej jedynym sponsorem, a może nawet naciągnie ją na coś za darmo, bo przecież taki ogier z niego? Oczywiście on ma swoje wymagania: ona ma być ładna, młoda (najlepiej zbyt młoda), brać nie więcej niż 50 zł za spotkanie, a najlepiej mieć jeszcze własne lokum.
Cóż... ja takich wymagań nigdy nie miałem, a moje doświadczenie w tym względzie raczej miło wspominam. Po kilku latach stwierdziłem, że czas znów skorzystać z usług amatorki. Poznałem ją na czacie. Mówiła, jaka to ona ładna, że ostatnio ktoś jej na dyskotece 2000 zł za noc zaproponował. Albo to "ściema" jakich wiele, albo jednak będzie Gwiazdka w tym roku.
- Na dyskotece? To ile Ty masz lat? - pytam
- 35.
Była ode mnie kilka lat starsza, trochę to nie w moim stylu, ale słowo się rzekło: nie będę miał wymagań. Kobieta to kobieta. Powiedziała, że ma męża i dzieci, a skoro swego ślubnego już zdradziła, to dlaczego nie miałaby tego zrobić jeszcze raz - tym razem dla pieniędzy? Podejście zdrowe. W porządku, spróbujemy, zobaczymy... a przy okazji komuś rogi przyprawimy.
Umówiliśmy się na rano ... o zgrozo... przed szkołą do której właśnie odprowadziła swojego syna. To naprawdę głupie uczucie siedzieć w samochodzie przed podstawówką w oczekiwaniu na seks. Kiedy przyszła, stwierdziłem co następuje:
1. Na tej dyskotece lało się za dużo alkoholu.
2. Podszedł do niej facet i to on proponował siebie za 2000 zł, co nie zmienia punktu 1.
Ładna jednak nie była, może podoba się starszym facetom, ale nie mnie. Chyba zdała sobie sprawę, że jestem od niej jednak sporo młodszy, nie tylko kilka lat, i że w moich oczach pożądania nie widać, choć oczy podobno mam ładne, więc powinna coś w nich dostrzec. A propos oczu... "masz ładne oczy" to standardowy komplement u prostytutek? Chociaż....nie. Nie tylko one mi to mówiły.... a może ja TYLKO oczy mam ładne?
Tak więc nawet moje myśli nie były przy niej. Ale skoro i tak miałem już ochotę, a głupio mi było wyprosić ją z samochodu, postanowiłem spróbować. Tym bardziej, że stawka od razu poszła w dół o 75%, a przed świętami taka promocja to chyba ewenement! No dobrze, pomyślałem, może to ona tego potrzebuje bardziej niż ja? Ruszamy w drogę.
W znanym mi wcześniej Bardzo Ustronnym Miejscu, było bardzo ustronnie. Poza faktem, iż ktoś zrobił sobie tam wysypisko śmieci. Ale było je widać tylko z przednich siedzeń samochodu. Szybko więc przenieśliśmy się do tyłu. Rozbieranie się trwało wyjątkowo długo. Jak można, będąc przygotowanym na seks w samochodzie, założyć na siebie tak skomplikowane ubrania? Wyczułem duże podniecenie u mojej partnerki, ale mimo starań nie potrafiłem jej zadowolić - co wynikało chyba z jej oporów przed zmianami pozycji czy też pomagania sobie ustami, małej ilości miejsca i sam nie wiem czego jeszcze. Może ona tak naprawdę sama nie wiedziała, czego chce? Seksu? Kasy? Odhaczenia sobie w kalendarzu "zdradziłam męża"? Po wszystkim powiedziała, że mam zachować jej numer i dzwonić.... a ja nie powiedziałem, że nie ma na co liczyć. Czułem jakiś niesmak. Pewnie stąd, że nie była szczególnie zadbana i czułem smak papierosów oraz olbrzymiej ilości kiepskich perfum. Tak, teraz zapewne każda osoba uprawiająca najstarszy zawód powie: "No widzisz, a jak my się czujemy, gdy dzień w dzień przychodzą dziesiątki takich facetów a musimy ich obsłużyć?" No i to jest niedoceniane w waszym zawodzie, drogie dziewczyny. Każdy zasługuje na trochę szczęścia, a wy je dajecie nawet takim panom, którzy nie potrafią sobie poradzić ze schludnym wyglądem. Ta pani zapewne też chciała spróbować szczęścia, być może jej je dałem... tego nie wiem. W chwili, gdy ją odwoziłem pod szkołę, myślałem tylko o tym, z kim by się umówić by nieco zatrzeć tą negatywną dawkę przeżyć, jakich właśnie doświadczyłem. Coś pozytywnego też oczywiście było - w końcu seks to seks (podobno) i jakieś tam potrzeby zostały zaspokojone. A teraz czas na przyjemniejsze doznania. Idę na "roksę".


*GFE - Girlfriend Experience. To wtedy, gdy prostytutka jest tak PRO, że czujesz się przy niej jak przy własnej dziewczynie. Zjawisko rzadsze niż śnieg w Wigilię, a prawdopodobieństwo jego wystąpienia powinno być wprost proporcjonalne do stawki godzinowej. Niestety nie jest i zależy od wielu innych czynników, takich jak: usposobienie, nastrój, czas do PMS, ilość klientów w danym dniu itp. Kobiety są po prostu skomplikowane.

czwartek, 29 listopada 2012

Nie całkiem na temat

Witam czytelników, a czytelniczki szczególnie. Wiem, że tu jesteście, dostaję dużo maili, a co zaskakujące, prawie wszystkie od kobiet. I przez cały czas prowadzenia bloga, otrzymałem zaledwie DWA krytyczne e-maile. Jeden krytyczny fanatycznie, drugi moralnie. A cała reszta, lekko licząc kilkadziesiąt, w większości pełna była ciekawości, pozytywnych uwag, bądź też lekkich "zawodów" w stylu: myślałam, że będzie tu więcej erotyki. Jak to jednak jedna z czytelniczek zauważyła: "czasem już brak Ci pomysłu, a na pewno masz wiele do opisania." Właśnie w tym rzecz. Po okresie przełamywania barier, zachwytu nad nowymi odkryciami, nastąpił okres rutyny. Nie, nie dosłownie rutyny, ale biorąc pod uwagę powtarzalność tych spotkań i ich przebieg, niemalże rytualny (wybór ogłoszenia, dwa telefony, prysznic, seks, papa, do zobaczenia, buziak) po prostu nie miałem co opisywać....no chyba, że opisywałbym, za oczekiwaniami Czytelniczki, ich przebieg. Być może i tak zrobię... Na razie jednak chciałbym powiedzieć coś o sobie. Tak, by nie odczytywano mnie i mnie podobnych, jako zboczeńców. Nie powiem nic o mojej rodzinie i 5-ce dzieci, przedstawię tylko kilka ogólników. Mam już 30 lat, a pierwszy wpis z tego bloga pochodzi z okresu, gdy miałem ich tylko 23. Dopiero wtedy poznałem magię seksu. I to wtedy seks uzależnił mnie, choć, jak dowiedziałem się właśnie z zaprzyjaźnionego bloga Oliwii, seksoholikiem, pomimo chęci, nie jestem. Poza tym nie jestem bogaty i nie szastam gotówką. Mam szczęście mieć zarobek uchodzący za "średnią krajową", ale wcale nie jest dla mnie niczym zapłacić stówkę lub dwie za seks. Ale robię sobie prosty rachunek: kino + kolacja - stówka. Nieduże zakupy codzienne - stówka. Tankowanie do pełna - nie będę się brzydko wyrażać, ale trzy stówki. Seks z fantastyczną kobietą... 150? To dużo? Nie! Czy jestem zboczony? Czy seks jest zboczeniem? Odkąd zrozumiałem moją potrzebę seksu, choć jestem całkiem "straight", zrozumiałem też potrzebę wszystkich ludzi do spełniania swoich erotycznych marzeń, czy to męsko-damskich, męsko-męskich, damsko-damskich, uległych i dominujących, dosłownie wszystkich, które niczego na nikim nie wymuszają. Ja akurat takich potrzeb nie mam. Moją potrzebą jest być blisko kobiety, całować jej ciało, szukać miejsc, które dają jej rozkosz, całować jej uda jednocześnie pieszcząc jej piersi. Zejść pomiędzy pośladki, i to nie tylko dlatego, że lubię smak poślaków. Uwielbiam te poczucie intymności, tego, że już bliżej nie można być, i tego, że pragnę jej tak bardzo. Dochodzić językiem wyżej i coraz bliżej, szukając tego miejsca, gdzie usłyszę jęk i czuję zaciskające się nogi na mojej głowie. To jest to, czego pragnę. I podnieca mnie to tak mocno, że aż wstyd mi, iż czuję się, jakbym miał skończyć już teraz, bez wchodzenia w Nią... I mam nadzieję, że moja kochanka właśnie wtedy dochodzi i nie potrzebuje niczego więcej, bo ja, w mojej świadomości, nie potrzebuję. Potrzebuję wejścia w tą cudowną kobietę i bycia z nią ... w niej ... choć nie potrzebuję nieskończenie długich ruchów tam i z powrotem i zmian pozycji. Potrzebuję fizycznego finiszu, ale po tej eksplozji wrażeń nie jest to dla mnie aż tak istotna sprawa. Choć gdy to kobieta tego pragnie, staram się jak mogę i staram się ile mogę "wytrzymać" ;) Wiem, z seksem płatnym z góry, tak nie jest. A raczej, przeważnie tak nie jest. Kobieta nie pragnie przyjemności, Nie muszę się starać. Powinienem zrobić raz dwa co należy i wyjść. I często tak właśnie robię. Ale mimo wszystko uwielbiam te spotkania, a zawód prostytutki uważam za jeden z ważniejszych i bardzo potrzebnych społecznie. Prostytutek jest coraz więcej. Jak zaczynałem, ogłoszenia prawie wyłącznie dotyczyły miasta wojewódzkiego. Teraz w każdym mieście powiatowym jest przynajmniej kilka ogłaszających się dziewczyn. Wiem, że te dziewczyny jeżdżą z miejsca na miejsce, bo ogłoszenia zmieniają się, a lokale te same. Ale nie wnikam w sprawy organizacyjne. W zasadzie ceny też spadły. 10 lat temu pół godziny kosztowało około 80-100zł, godzina 120. Teraz pół godziny to 120-130 zł, godzina 150. Wyjątkowo, niektóre "ekskluzywne" dziewczyny żądają 200zł za godzinę. Nie mam tu na myśli bardzo ekskluzywnych, bo na takie mnie nie stać:) Ale ceny tych "zwykłych" usług wzrosły nieznacznie w porównaniu właśnie do kosztów innych, nieerotycznych przyjemności. Wzrosła też ilość tak zwanych "cichodajek", niestety popyt wzrósł nieproporcjonalnie, a poszukiwacze przygód, nie zawsze chętni wydać pieniążki, zalewają popularne niegdyś czaty lokalne na interii. Oj, ja sam wczoraj miałem takiego ładnego nicka, zawierającego trzy elementy: "on", mój wiek, "sponsor". Dziwne, nie dostałem bana, ale znalazłem chętną... ale o tym już następnym razem. Ach... dla tych, którzy pytają skąd jestem: Pozdrawiam z regionu pełnego pozytywnej energii ;)

poniedziałek, 6 lutego 2012

8. Czaterianka

Szukałem nowych doznań. Wpadłem na genialny pomysł. Cichodajki. O ile w świecie blokowych burdelików czułem się prawie jak ryba w wodzie, a zorganizowanych "klubów nocnych" spróbowałem, sztuk 1, to nie miałem jeszcze przyjemności z dziewczyną nie ogłaszającą się w serwisach erotycznych. Mam na myśli dziewczyny, które robią to z nieznajomymi. Czat Interii słynął z możliwości znalezienia takich właśnie okazji. Tak więc po kilkunastu pełnych oburzenia odpowiedziach, jaki to niemoralny jestem, oraz po kilku banach na czacie, poznałem pewną młodą dziewczynę. Kamilę. Twierdziła, że ma lat 19, i że nie robiła tego jeszcze za pieniądze, ale chciałaby spróbować. Mieszkała z rodzicami, więc w grę wchodzi tylko auto. Umówiliśmy się na wieczór, na przystanku autobusowym w jej dzielnicy. Rozmawialiśmy pół godziny przez telefon, więc miałem pewność, że to nie żaden żartowniś. Kiedy podjechałem na przystanek, uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem jak ona wygląda. Cóż, najwyżej ucieknę. Tylko jak poznam, że ona to ona? Ale ona wiedziała, jak wygląda mój samochód. A że rzucał się w oczy, to postanowiłem poczekać. Czekałem, czekałem, dzwoniłem....nie odebrała. Wystawiła mnie? Wróciłem do domu. Następnego ranka, po załatwieniu spraw zawodowych, skorzystałem z usług mojego ulubionego burdeliku, mając znów nadzieję na spotkanie mojej Anielicy z tatuażami. Niestety - znów jej nie było. Ale co tam, znowu miałem szczęście. Śliczna, szczuplutka 20-23 latka, brunetka. Było...fajnie, ale przecież to już znam. Zawsze to samo. Wchodzę, wybieram, płacę, biorę prysznic, "francuz", kilka pozycji, dziewczyna niby się stara, ale widać że lekko znudzona, ubieram się, wychodzę. I to, że dziewczyna ta była naprawdę śliczna, niczego tu nie zmienia. Chciałem więcej emocji, a wszędzie dostawałem zwykły płatny seks. Ale kiedy wyszedłem, odezwał się mój "towarzyski" telefon. To była Kamila. Powiedziała, że nie mogła być bo pokłóciła się z rodzicami i dostała szlaban, ale może dzisiaj się ze mną spotkać. Cóż... rozmowa była całkiem miła, więc postanowiłem spróbować jeszcze raz. Wieczorem podjechałem w umówione miejsce. Tym razem przyszła. Niska blondynka z lekką nadwagą, wyglądająca na maksimum 18 lat. Wsiadła do auta, i spytała czy na pewno chcę z nią jechać, bo jak nie, to może wysiąść. Cóż... naprawdę chciałem z nią jechać. Wyglądała tak ... naturalnie, zupełnie inaczej, niż wszystkie te kobiety które do tej pory spotykałem. Nie była piękna, może nawet nie była zbyt ładna, nie pociągały mnie te dodatkowe kilogramy, ale pociągała mnie jej naturalność. Nawet przez myśl mi przeszło, że to może być jej pierwszy raz. Ruszyłem. Krążyliśmy po mieście, w zasadzie nie wiedziałem jak zacząć i czy w ogóle do tego dojdzie. Rozmawialiśmy o tym co robi. Powiedziała, że uczy się w technikum. Spytałem pół żartem czy ma dowód, ale miała. Nawet pokazała go, dzięki czemu poczułem się trochę pewniej. Miała ochotę na piwo albo drinka. Ja oczywiście nie mogłem pić, zaproponowała więc zatrzymać się na stacji benzynowej. Kupiliśmy sok i wódkę. Kamila nie przejmując się niczym wylała pół soku na parking i dolała wódkę. Czyżby brakowało jej odwagi? Chciała sobie TO ułatwić? Poprowadziła mnie bocznymi drogami do lasu. Było ciemno, środek zimy, sypał śnieg. Tu na pewno nikt nas nie mógł zobaczyć. Zapytałem, czy nie boi się tak jechać do lasu z obcym facetem. Przecież mógłbym być zboczeńcem, mordercą. Odpowiedziała, że ma tak pojebane życie, pojebanych rodziców i nie ma zbyt wiele do stracenia. Pozwoliła zrobić nam wspólne zdjęcie. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją. A raczej pocałowaliśmy się w tej samej chwili. Po kilku minutach byliśmy rozebrani na tylnym siedzeniu. Jej lekka nadwaga, wbrew moim przypuszczeniom, spowodowała , że poczułem się z nią jeszcze lepiej....jak z prawdziwą kochanką na której mi zależy. To nie był tylko seks za pieniądze. To było coś znacznie więcej, coś więcej niż z tą ślicznotką z którą byłem przed południem. Z drugiej strony, to było ciekawsze niż seks z własną dziewczyną. Może niektórym trudno to zrozumieć, ale to takie uczucie kontroli, że ona robi to co ja chcę, że JA robię to co chcę i wcale nie muszę sprawiać jej przyjemności (choć Bóg mi świadkiem, że chcę). Kiedy skończyliśmy, odwiozłem ją prawie pod dom (nie chciała zdradzić gdzie mieszka). Zanim wysiadła, nieśmiało powiedziała, że coś jej się za te spotkanie należy. A już myślałem, że to nie dla pieniędzy :) Ale naprawdę należało jej się. Zapytałem ile się należy, ale ona w ogóle nie zamierzała się targować! Powiedziała, że może 50zł...czy to nie będzie za dużo? Zatkało mnie. Dałem jej 50 zł i jeszcze kartę z doładowaniem do telefonu (mieliśmy tą samą sieć) za 25zł. Powiedziała, żebym jeszcze kiedyś zadzwonił jak będę miał ochotę, zabrała "sok" i poszła. To był najtańszy płatny seks jaki mi się przytrafił. Czego jeszcze chcieć? Ale ja byłem wtedy taki głupi...żądny przygód i kolejnych dziewczyn, zapomniałem o Kamili, a jej numer gdzieś przepadł. I żałuję tego do dziś. Do dziś zastanawiam się, czy ona zrobiła to dla tych kilku złotych, czy może także dlatego, że sama tego chciała a nie miała z nim - bo wątpię, by należała do rozchwytywanych dziewcząt. I naprawdę żałuję, bo straciłem dziewczynę, która chciała być moja na każde skinienie. Za cenę bukietu kwiatów, bez randek i wszystkich tych starań, na które nie miałem ochoty. Ale wtedy dla mnie liczyło się to, że moje potrzeby rozpaliły się jeszcze bardziej i już po powrocie do domu wszedłem na czata mojego miasta z nickiem w stylu "on_$$$"...

wtorek, 31 stycznia 2012

7. Pizza

Tkwiąc w tym bezbożnym, materialnym świecie, postanowiłem dziś zafundować sobie wzlot na wyżyny uniesień... niestety zadzwoniłem pod zły numer. Drzwi otworzyła niska, szczupła blondynka, niewielkie piersi, twarz taka zupełnie normalna. Ponieważ zwykle trafiałem na wysokie panie, postanowiłem skorzystać. Mieszkanko o dziwo było duże - dwa oddzielone "gabinety", łazienka i kuchnia - pachniało, więc pewnie coś sobie na obiadek akurat pichciła. Wiem, to może niegrzecznie w takich godzinach. Szybciutko wskoczyłem zachęcony pod prysznic (a właściwie do wanny) i biegiem do łóżeczka. Panna przyszła i odtąd zaczęło być tak, jak być nie powinno. Położyłem się, a ona zaczęła zabierać się za robienie tak zwanego francuza w gumce. Przyjęła taką pozycję, że widziałem tylko jej włosy i plecy. No dobrze - pomyślałem - może dziewczyna chce się skupić na robocie, a nie patrzeć mi w oczy. Pewnie doświadczona jest i nie musi z mojego wyrazu twarzy niczego wyłapywać. Otóż nie. To, co w wykonaniu wielu staje się sztuką, a wykonaniu pozostałych jest dobrym rzemiosłem, w jej osobliwym wykonaniu było niczym. Po prostu - większości tego co robiła nawet nie poczułem, a w przerwach, jakby chcąc nadrobić, gryzła. Po kilku minutach poczułem straszne znużenie i przygnębienie faktem, iż płacę jej za coś tak nijakiego, i zażądałem zmiany pozycji. I jak się pewnie można było domyślić, to także nie był dobry pomysł. Najpierw wpadłem w popłoch, gdy ujrzałem mojego "małego". Krew! - pomyślałem, lecz szybko uspokoiłem się widząc, że to tylko gumka w dziwacznym kolorze. Może nie jestem bardzo doświadczony i dlatego zrobiło to na mnie takie wrażenie. Nie widziałem żeby panie takich używały, i nie widziałem jak ona mi ją zakładała. Blondynka położyła się na plecach, lekko rozstawiła nogi, z gracją modelki obróciła głowę w bok i położyła ją na poduszce. "Co ja mam robić?" - pomyślałem, gdyż poczułem się jak prawiczek. Zacząłem bawić się jej ciałem. Dotykać, całować. Lubię to. A poza tym - byłem ciekaw, jak zareaguje. Zawsze jestem ciekaw. Zapewne w większości są to różne udawane "uniesienia", czasami pewnie są prawdziwe, zwykle po prostu panna jakoś reaguje, choćby trzymając mnie za włosy, dotykając. Starają się, doceniam to. Naprawdę nigdy nie żądam wiele. A tymczasem ona jak leżała tak leżała, jedynie z rzadka mrugając. Ręce rozłożone, nogi też. Cóż - ciało nawet sympatyczne, pobawiłem się. Ona nadal leżała bez ruchu - o przepraszam, mrugała i zapewne oddychała, bo nie czułem by temperatura jej ciała spadła. "No dobrze, dość tego" - pomyślałem. Rozpocząłem działania w najbardziej uświęconej pozycji. Czy coś się zmieniło? Nie, nawet nie drgnęła. Zacząłem wykonywać ruchy przez niektórych zwane kopulacyjnymi. Powiało nudą. Zacząłem się zastanawiać. Nic lepszego do roboty nie miałem. Ta sytuacja skojarzyła mi się z wbijaniem gwoździa w deskę. Albo w kłodę. A więc te żarty o kobietach, które są w łóżku jak kłody, były prawdziwe... Refleksje nasuwały mi się coraz częściej. 2,50zł za minutę. Jak najtańsze tele-audio. Mimo wszystko wrażenia lepsze niż przez telefon. Nie jest tak źle. Po chwili ogarnęła mnie jeszcze większa zaduma i pomyślałem sobie, że czuję się jak nekrofil. Tego już za wiele! Postanowiłem jak najszybciej skończyć. Cała przygoda ograniczyła się do 15 minut, a więc przelicznik wzrósł do 10zł na minutę. Fatalnie. Pomyślałem sobie.... może by tak chwila rozmowy i zrobię to jeszcze raz? Otóż rozmowa Drewnianą Panną była bardzo ciekawa. ja: Sama tu przyjmujesz? ona: Jest nas pięć. ona: Pada tam? ja: Nie. Ech idę już. ona: Ale ekspres! ja: No, nudno tu. 10 minut później wydałem 5 zł na kawałek pizzy. Była wyśmienita a każdy kęs sprawiał mi większą przyjemność niż seks z tą Panią. Tak, pizza, to jest to. PS. Pozdrowienia dla najwierniejszej fanki ;)