"Agentura - agencja towarzyska" (Miejski Słownik Slangu)
W pewne sobotnie przedpołudnie, będąc we wcześniej wspomnianym dużym mieście, naszła mnie ochota na małą przygodę.
No dobrze, nie ukrywam, ochota ta nie opuszczała mnie od ostatniego razu. Moja "zapasowa" komórka była już pełna numerów spisanych z internetu z krótkimi notkami, żebym wiedział kto jest kim.
Umówienie się zajęło mi chwilkę, a już po pół godzinie jechałem na czwarte piętro niedużego bloku. Facet, który za mną wsiadł z pieskiem do windy, niestety nie wcisnął żadnego innego przycisku, tylko dziwnie się we mnie wpatrywał. Poczułem się trochę nieswojo, ale przecież nikt mnie tu nie znał. Przez myśl przeszło mi nawet, żeby powiedzieć "jadę do prostytutki na czwartym, pan też?".
Drzwi mieszkania otworzyła mi śliczna, szczuplutka brunetka ubrana w króciutką dżinsową spódniczkę i czerwony stanik. Stan zwątpienia, w który wpadłem dzwoniąc do drzwi, gdy przy sąsiednich stał rower, a przy następnych wózek i stara lodówka, natychmiast minął. Dziewczyna poprowadziła mnie do, na pozór normalnie urządzonego, pokoju. A wtedy w drzwiach pojawiły się trzy inne dziewczyny, a jedna powiedziała "proszę sobie wybrać jedną z nas". Zdębiałem. A więc to tak... to nie żadna "prywatka", ale zakamuflowany burdelik. A ja mam wybrać. Jak w sklepie. I wszystkie dziewczyny patrzą na mnie. Moje oględziny były krótkie. Jedna z pań wyglądała zdecydowanie zbyt staro jak na mnie i moje gusta. Druga miała zbyt dużo kilogramów, a trzecia, oprócz nieatrakcyjnej twarzy i cery, miała olbrzymie braki w uzębieniu, których zdecydowanie nie powinna pokazywać próbując się, jakby nie było, sprzedać.
Odetchnąłem z ulgą, gdy u ich boku stanęła Anielica, która otworzyła mi wcześniej drzwi.
- Ty - szepnąłem nieśmiało, jakbym chciał, by usłyszała to tylko ona. Jakbym nie chciał, by pozostałe panie poczuły się urażone moim wyborem.
Zaprowadziła mnie do łazienki, wskazała prysznic, jeśli chciałbym się odświeżyć, a do ręki dała mi czysty ręcznik. Skorzystałem, a kiedy wyszedłem, ku mojemu zaskoczeniu, pod prysznic weszła ona. Byłem mile zaskoczony taką higieną.
Jej ciało było boskie. Szczuplutka figura, idealne piersi. Jej plecy i jedno ramie zdobił olbrzymi, fachowo wykonany tatuaż. W trakcie krótkiej konwersacji dowiedziałem się, że wcześniej pracowała w Belgii, gdzie dobrze zarabiała, ale musiała wrócić do Polski. Zajmując się mną miała problem z założeniem mi prezerwatywy, co mnie trochę zdziwiło. Co więcej, zapytała, czy może założyć mi dwie. Zdębiałem. Czy dwie prezerwatywy to większe bezpieczeństwo, czy może większe ryzyko? Stawiałbym na znacznie większe ryzyko pęknięcia obu na skutek tarcia dwóch warstw. Ale przystałem na to. Z pewnością dwie gumki spowodują, że nie dojdę zbyt szybko, a to gwarancja dłuższej zabawy. I tak okazało się, że miałem bardzo dobry dzień pod względem możliwości seksualnych. W pewnej chwili pomyślałem nawet, że nie dojdę, ale moja Anielica chętnie zmieniała pozycje i nie dawała po sobie znać, że ma dosyć. W końcu udało się. Byłem tak wykończony fizycznie, że skorzystałem z propozycji jeszcze jednego prysznica, a później ledwie dowlokłem się do samochodu.
Drobne rozczarowanie które poczułem, gdy zorientowałem się, że to nie prywatka a "agenturka" (słowo to poznałem nieco później z pewnego tematycznego forum internetowego), nie popsuło mi nastroju. Wręcz przeciwnie. Po godzinie wspaniałego seksu na pełnych obrotach uznałem, że wybór jaki mi zaoferowano jeszcze zwiększył moje emocje.
Dlaczego już nie piszesz?Bardzo lubię Cię czytac,czekam na następne wpisy.
OdpowiedzUsuńJuż niedługo napiszę dalszą część. Nie sądziłem, że kogoś to jednak interesuje :) Niestety do pisania trzeba weny twórczej (a raczej odtwórczej - bo to wspomnienia), a ostatnio czuję jedynie zmęczenie nadmiarek pracy.
OdpowiedzUsuńPodróż w doznania...to jest to
OdpowiedzUsuńAnka!