sobota, 19 grudnia 2009

2. Zmarnowane lata

Na początku było pięknie. Walczyłem o uczucia pięknej, inteligentnej dziewczyny. No, może nie pięknej dla mnie, ale statystycznie z pewnością wyjątkowo pięknej, wysokiej blondynki. Inteligentna była na pewno ponadprzeciętnie. Choć w sposób, który mnie irytował. A więc co w niej widziałem? Dopiero teraz to widzę. Tu chodziło o walkę i zwycięstwo. Zdobycie jej uczuć było dla mnie celem samym w sobie. A to przysłoniło mi całą resztę naszego związku. O ile przeciwieństwa podobno się przyciągają, to my na pewno byliśmy wyjątkiem od tego stwierdzenia. W dniu, który nastał po spotkaniu z piękną prostytutką, uzmysłowiłem sobie coś ważnego. I żałuję, że nie zrobiłem tego przynajmniej dwa lata wcześniej. Otóż, dla mnie nie ma przyszłości związek z kobietą, dla której:
1. Najważniejsza w życiu jest kariera.
2. Seks - owszem, po uzyskaniu całkowitej, stuprocentowej pewności, że to ten jedyny. Czyli na pewno nie przed 30-tką. I wcale nie chodzi tu o przekonania religijne. Takie przekonania naprawdę potrafię uszanować.
3. Kiedy już taka pewność będzie, wszystko musi się odbyć w idealny, wypracowany wieloma dyskusjami i kompromisami sposób, w uzgadnianym całymi latami wymarzonym miejscu i czasie. I absolutnie nie zmienia to faktu, że wszystko ma się odbyć spontanicznie.
4. Ślub i dzieci (tak, zawsze chciałem mieć żonę i dzieci!) - po osiągnięciu odpowiedniej pozycji zawodowej. Nawet nie chcę zgadywać, kiedy to u niej nastąpi.
5. Wszystkie jej sukcesy zawodowe powinny być identyczne jak sukcesy partnera życiowego. Ona nie może pozostawać w tyle. Powinna być lekko z przodu, ale też nie za bardzo - przecież nie mogę być w tym związku nieudacznikiem. Gdy jej podwinie się czasem noga - och, przecież jest tylko słabą kobietą.
Zmieniałem się dla niej z każdym dniem. Okłamywałem sam siebie, że ją kocham, że warto, że muszę być takim, jakim ona sobie mnie wymarzyła. Lubić to, co ona lubi.
Aż tu nagle olśniło mnie. Mam być sobą. Chcę żyć, popełniać błędy, zmieniać zdanie i poglądy. Chcę kochać, ale szczerze. Chcę być kochanym takim, jaki jestem. A jeśli nie, to już wolę być sam. Ach, i co być może najważniejsze w kontekście tego bloga. Chcę seksu. Ok, aktualnie nie miałem z kim. Ale przecież można za niego zapłacić, o czym właśnie się przekonałem.
Z Anią spotkałem się jeszcze kilka razy, ale sam nie wiem w jakim celu. Kiedy powiedziałem jej, że to definitywnie koniec, aż się rozpłakałem. Taki szczęśliwy nie byłem od chwili, kiedy powiedziała mi, że chce być ze mną.
Poza tym, co napisałem, nie powiem o niej złego słowa. To fajna dziewczyna o dobrym sercu, ale my razem - to wielka pomyłka. Mógłbym ją naprawdę kochać, ale wyłącznie jako przyjaciel. Szczerze wierzę w możliwość istnienia takiej przyjaźni, ale cóż... nam to niestety nie było dane.
Przez kilka kolejnych miesięcy regularnie rozmawialiśmy na gadu-gadu. O niczym szczególnym. Głównie o pewnych naukowych sprawach. Pewnego razu powiedziała nieśmiało, że zaczęła się z kimś widywać, ale nie chciała wcześniej mówić, żeby mnie nie urazić. Oj, gdybym to ja jej powiedział, co wydarzyło się w moim życiu, z iloma kobietami spotkałem się i jaki charakter miały niektóre z tych spotkań...

1 komentarz:

  1. Mnie się podoba. Konkretna, logiczna decyzja. Zamiast się zdołować jakiś ruch poznawczo-adaptacyjny. Świetnie piszesz!
    Anka

    OdpowiedzUsuń

włączyłem możliwość "anonimowego" komentowania, żeby nie trzeba było podpisywać się "własnym kontem" - ale za to wprowadziłem moderowanie postów. Treści bardzo nieprzyjazne obraźliwe zachowam tylko dla siebie:)