poniedziałek, 6 lutego 2012

8. Czaterianka

Szukałem nowych doznań. Wpadłem na genialny pomysł. Cichodajki. O ile w świecie blokowych burdelików czułem się prawie jak ryba w wodzie, a zorganizowanych "klubów nocnych" spróbowałem, sztuk 1, to nie miałem jeszcze przyjemności z dziewczyną nie ogłaszającą się w serwisach erotycznych. Mam na myśli dziewczyny, które robią to z nieznajomymi. Czat Interii słynął z możliwości znalezienia takich właśnie okazji. Tak więc po kilkunastu pełnych oburzenia odpowiedziach, jaki to niemoralny jestem, oraz po kilku banach na czacie, poznałem pewną młodą dziewczynę. Kamilę. Twierdziła, że ma lat 19, i że nie robiła tego jeszcze za pieniądze, ale chciałaby spróbować. Mieszkała z rodzicami, więc w grę wchodzi tylko auto. Umówiliśmy się na wieczór, na przystanku autobusowym w jej dzielnicy. Rozmawialiśmy pół godziny przez telefon, więc miałem pewność, że to nie żaden żartowniś. Kiedy podjechałem na przystanek, uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem jak ona wygląda. Cóż, najwyżej ucieknę. Tylko jak poznam, że ona to ona? Ale ona wiedziała, jak wygląda mój samochód. A że rzucał się w oczy, to postanowiłem poczekać. Czekałem, czekałem, dzwoniłem....nie odebrała. Wystawiła mnie? Wróciłem do domu. Następnego ranka, po załatwieniu spraw zawodowych, skorzystałem z usług mojego ulubionego burdeliku, mając znów nadzieję na spotkanie mojej Anielicy z tatuażami. Niestety - znów jej nie było. Ale co tam, znowu miałem szczęście. Śliczna, szczuplutka 20-23 latka, brunetka. Było...fajnie, ale przecież to już znam. Zawsze to samo. Wchodzę, wybieram, płacę, biorę prysznic, "francuz", kilka pozycji, dziewczyna niby się stara, ale widać że lekko znudzona, ubieram się, wychodzę. I to, że dziewczyna ta była naprawdę śliczna, niczego tu nie zmienia. Chciałem więcej emocji, a wszędzie dostawałem zwykły płatny seks. Ale kiedy wyszedłem, odezwał się mój "towarzyski" telefon. To była Kamila. Powiedziała, że nie mogła być bo pokłóciła się z rodzicami i dostała szlaban, ale może dzisiaj się ze mną spotkać. Cóż... rozmowa była całkiem miła, więc postanowiłem spróbować jeszcze raz. Wieczorem podjechałem w umówione miejsce. Tym razem przyszła. Niska blondynka z lekką nadwagą, wyglądająca na maksimum 18 lat. Wsiadła do auta, i spytała czy na pewno chcę z nią jechać, bo jak nie, to może wysiąść. Cóż... naprawdę chciałem z nią jechać. Wyglądała tak ... naturalnie, zupełnie inaczej, niż wszystkie te kobiety które do tej pory spotykałem. Nie była piękna, może nawet nie była zbyt ładna, nie pociągały mnie te dodatkowe kilogramy, ale pociągała mnie jej naturalność. Nawet przez myśl mi przeszło, że to może być jej pierwszy raz. Ruszyłem. Krążyliśmy po mieście, w zasadzie nie wiedziałem jak zacząć i czy w ogóle do tego dojdzie. Rozmawialiśmy o tym co robi. Powiedziała, że uczy się w technikum. Spytałem pół żartem czy ma dowód, ale miała. Nawet pokazała go, dzięki czemu poczułem się trochę pewniej. Miała ochotę na piwo albo drinka. Ja oczywiście nie mogłem pić, zaproponowała więc zatrzymać się na stacji benzynowej. Kupiliśmy sok i wódkę. Kamila nie przejmując się niczym wylała pół soku na parking i dolała wódkę. Czyżby brakowało jej odwagi? Chciała sobie TO ułatwić? Poprowadziła mnie bocznymi drogami do lasu. Było ciemno, środek zimy, sypał śnieg. Tu na pewno nikt nas nie mógł zobaczyć. Zapytałem, czy nie boi się tak jechać do lasu z obcym facetem. Przecież mógłbym być zboczeńcem, mordercą. Odpowiedziała, że ma tak pojebane życie, pojebanych rodziców i nie ma zbyt wiele do stracenia. Pozwoliła zrobić nam wspólne zdjęcie. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją. A raczej pocałowaliśmy się w tej samej chwili. Po kilku minutach byliśmy rozebrani na tylnym siedzeniu. Jej lekka nadwaga, wbrew moim przypuszczeniom, spowodowała , że poczułem się z nią jeszcze lepiej....jak z prawdziwą kochanką na której mi zależy. To nie był tylko seks za pieniądze. To było coś znacznie więcej, coś więcej niż z tą ślicznotką z którą byłem przed południem. Z drugiej strony, to było ciekawsze niż seks z własną dziewczyną. Może niektórym trudno to zrozumieć, ale to takie uczucie kontroli, że ona robi to co ja chcę, że JA robię to co chcę i wcale nie muszę sprawiać jej przyjemności (choć Bóg mi świadkiem, że chcę). Kiedy skończyliśmy, odwiozłem ją prawie pod dom (nie chciała zdradzić gdzie mieszka). Zanim wysiadła, nieśmiało powiedziała, że coś jej się za te spotkanie należy. A już myślałem, że to nie dla pieniędzy :) Ale naprawdę należało jej się. Zapytałem ile się należy, ale ona w ogóle nie zamierzała się targować! Powiedziała, że może 50zł...czy to nie będzie za dużo? Zatkało mnie. Dałem jej 50 zł i jeszcze kartę z doładowaniem do telefonu (mieliśmy tą samą sieć) za 25zł. Powiedziała, żebym jeszcze kiedyś zadzwonił jak będę miał ochotę, zabrała "sok" i poszła. To był najtańszy płatny seks jaki mi się przytrafił. Czego jeszcze chcieć? Ale ja byłem wtedy taki głupi...żądny przygód i kolejnych dziewczyn, zapomniałem o Kamili, a jej numer gdzieś przepadł. I żałuję tego do dziś. Do dziś zastanawiam się, czy ona zrobiła to dla tych kilku złotych, czy może także dlatego, że sama tego chciała a nie miała z nim - bo wątpię, by należała do rozchwytywanych dziewcząt. I naprawdę żałuję, bo straciłem dziewczynę, która chciała być moja na każde skinienie. Za cenę bukietu kwiatów, bez randek i wszystkich tych starań, na które nie miałem ochoty. Ale wtedy dla mnie liczyło się to, że moje potrzeby rozpaliły się jeszcze bardziej i już po powrocie do domu wszedłem na czata mojego miasta z nickiem w stylu "on_$$$"...